Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Biała krowa, czerwony płaszcz i złoty bucik, czyli odkrywamy "Tajemnice lasu"

02.10.2015

Biała krowa, czerwony płaszcz i złoty bucik, czyli odkrywamy
Rozpoczynająca „Tajemnice lasu” piosenka robi tak dobre wrażenie, że nawet niejasna końcówka filmu (kiedy to właściwie nie wiadomo do końca, o co chodzi) nie jest w stanie zepsuć opinii widzów na temat tego długo wyczekiwanego disneyowskiego musicalu. Ciekawie skonstruowana historia znanych nam wszystkim postaci z baśni, których losy spotykają się w pełnym tajemnic lesie, jest filmową adaptacją broadwayowskiej sztuki.
Pewnego dnia piekarz z żoną dowiadują się, że nie mogą mieć dzieci, ponieważ dawno temu ojciec mężczyzny ukradł z sąsiedniego ogrodu magiczne fasolki, za co Czarownica (Meryl Streep) rzuciła na całą rodzinę klątwę. By ją odczarować, para musi dostarczyć złośliwej kobiecie białą jak mleko krowę, czerwony jak krew płaszcz, złoty bucik i żółte włosy…

W tym samym czasie Czerwony Kapturek wyrusza do babci, a Kopciuszek biegnie pomodlić się do drzewa w lesie, ponieważ pragnie iść na bal. Jest jeszcze mały słodki Jack, którego mamusia wysyła do miasta, by sprzedał krowę, z którą się przyjaźnił. 

Jakkolwiek dziwnie ta fabuła nie brzmi, jej zawiłość ani przez moment nie sprawia widzom problemu- wszystko za sprawą uroczych piosenek w świetnym wykonaniu i doskonałej warstwie estetycznej filmu, pozwalającej przenieść się do magicznego świata Disneya. Ciężko temu filmowi cokolwiek zarzucić. Argument, że połączenie znanych historii jest w tym filmie dziwne, sztuczne i pretensjonalne odpierają sami aktorzy, którzy grają z przymrużeniem oka i widać, ze mają do siebie dystans, jak Chris Pine i Billy Magnussen (dwaj książęta), którzy stworzyli chyba najzabawniejszą scenę „Tajemnic lasu”- kiedy to pełni ekspresji śpiewają głośno w przepięknej scenerii pieśń o tym, jak cierpią bez swoich ukochanych. Można popłakać się ze śmiechu.

Film jest zabawny i koniec końców zostawia nas z pytaniem o magię w świecie, o konfrontowaniu naszych pragnień z szarą rzeczywistością. Polecam małym i dużym.

Maja Skowron
 

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio