Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Znów czeka nas kumulacja roczników. Kto będzie miał problem z dostaniem się do wymarzonej szkoły?

02.11.2021

Anna Kolet-Iciek redakcja@miastopociech.pl

Znów czeka nas kumulacja roczników. Kto będzie miał problem z dostaniem się do wymarzonej szkoły?

fot. pexels.com

Do liceów i techników zbliża się kolejna kumulacja roczników. Władze Warszawy już planują dogęszczanie szkół, Kraków ma nadzieję, że większa liczba uczniów nie spowoduje konieczności podejmowania nadzwyczajnych działań. Małopolska kurator oświaty, która jeszcze dwa lata temu podczas pierwszej kumulacji roczników usiłowała ręcznie sterować rekrutacją, tym razem nie zamierza interweniować. Dlaczego?


W przyszłym roku o miejsca w szkołach średnich znów będzie walczyć więcej dzieci niż zwykle. Skąd wzięła się kolejna kumulacja roczników? To efekt “reformy sześciolatkowej” wprowadzanej przez rząd Platformy Obywatelskiej. Pierwsze sześciolatki obowiązkowo zostały wysłane do szkół w 2014 r. Żeby jednak uniknąć ścisku podzielono rocznik na dwie grupy. Do klas pierwszych musiały pójść sześciolatki urodzone w pierwszej połowie 2008 r. Razem z nimi naukę zaczął rocznik siedmiolatków, czyli dzieci, które urodziły się w 2007 roku. Teraz wszyscy oni są w ósmej klasie i za kilka miesięcy staną do walki o miejsce w szkole średniej.

W Warszawie będzie więcej uczniów w klasach

Władze Warszawy już przygotowują się na tę kumulację. – Planujemy zwiększenie liczebności uczniów w oddziałach, zwiększenie liczby oddziałów w szkołach oraz adaptację dodatkowych pomieszczeń na cele dydaktyczne – zapowiada w mediach Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka prasowa stołecznego ratusza.

W ósmych klasach w warszawskich podstawówkach prowadzonych przez miasto jest ok. 18 tys. uczniów. Do tego trzeba doliczyć dzieci ze szkół niepublicznych i spoza Warszawy. Ci ostatni stanowią zwykle niemal 40 proc. rekrutujących się do warszawskich szkół średnich.

1800 uczniów więcej to nie problem?

A jak sytuacja wygląda w Krakowie? Według danych z Systemu Informacji Oświatowej w VIII klasie krakowskich samorządowych i niesamorządowych szkół podstawowych uczy się 8230 uczniów. Jest to ponad 1800 dzieci więcej niż w poprzednim roku szkolnym. Jeśli jednak doliczymy do tego dzieci spoza Krakowa, można się spodziewać, że w rekrutacji weźmie udział nawet 12 tys. uczniów.

Zapytaliśmy w krakowskim magistracie, czy miejskie szkoły są na to przygotowane? W odpowiedzi usłyszeliśmy, że decyzje w sprawie liczebności oddziałów oraz o dostosowaniu ich liczby do istniejących potrzeb nie zostały jeszcze podjęte.

- W chwili obecnej nie można określić liczby miejsc, jakie krakowskie szkoły ponadpodstawowe zaoferują przyszłorocznym absolwentom szkół podstawowych - zaznacza Małgorzata Tabaszewska z krakowskiego magistratu.

Urząd wylicza, że w przyszłym roku szkoły średnie opuści ponad 7300 uczniów.

- Wydaje się więc, że większa o 1800 liczba przyszłorocznych absolwentów krakowskich szkół podstawowych nie spowoduje konieczności podejmowania nadzwyczajnych działań związanych z zapewnieniem im miejsc w szkołach ponadpodstawowych - dodaje Tabaszewska.

Trzeba jednak pamiętać, że w liceach i technikach nadal są uczniowie z tzw. podwójnego rocznika, którzy przyszli do szkoły w 2019 roku w wyniku reformy edukacji. Tylko część z nich będzie w przyszłym roku zdawać maturę - to ostatni absolwenci zlikwidowanych gimnazjów.

Kurator oświaty: to sprawa dyrektorów szkół

Większego zainteresowania problemem zbliżającej się rekrutacji nie widać również po stronie małopolskiego kuratorium oświaty. Jeszcze dwa lata temu, kiedy - w wyniku reformy edukacji autorstwa Anny Zalewskiej - do liceów startował podwójny rocznik uczniów, Barbara Nowak próbowała ręcznie sterować rekrutacją narzucając szkołom liczbę oddziałów klas pierwszych jaką mają utworzyć. Straszyła przy tym dyrektorów konsekwencjami zapowiadając, że jeśli któryś z nich nie zastosuje się do jej poleceń, będzie wnioskować o jego odwołanie.

Wówczas chodziło jednak o ratowanie reputacji reformy wprowadzanej przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i ukrycie faktu, że nie była ona tak dobrze przemyślana i policzona jak przekonywała minister Anna Zalewska. Zbyt duża liczba uczniów, którzy podczas rekrutacji zostaliby na lodzie mogłaby nadszarpnąć wizerunek flagowego rządowego pomysłu.

Obecnie chodzi o niekorzystne skutki reformy wdrażanej przez rząd PO. Kiedy zapytaliśmy Barbarę Nowak, czy tym razem również zamierza podjąć w tej sprawie jakieś działania w odpowiedzi usłyszeliśmy, że organizacja pracy szkół to zadanie dyrektorów i organów prowadzących.

Małopolska kurator podkreśliła, że zwróciła się do samorządów o takie zaplanowanie liczby oddziałów klas pierwszych, które pozwoli na rekrutację zwiększonej liczby absolwentów SP. Zobowiązała również wizytatorów, by zwrócili uwagę dyrektorów szkół na fakt większej liczby uczniów biorących udział w rekrutacji.

Podczas rekrutacji podwójnego rocznika w 2019 roku w Krakowie do żadnej z wybranych przez siebie szkół nie dostało się aż 2,5 tys. uczniów. Podobnie było w innych miastach w kraju.

To nie koniec edukacyjnej górki

Na najbliższej rekrutacji problem kumulacji roczników jednak się nie kończy. Obecnie w siódmych klasach również uczą się dzieci z “edukacyjnej górki”. Jest tu pierwszy pełny rocznik dzieci urodzonych w 2009 roku, które zaczęły pierwszą klasę obowiązkowo w wieku sześciu lat. Razem z nimi do szkoły pomaszerowała reszta rocznika 2008. w 2023 roku wszyscy ci uczniowie zapukają do szkół średnich.

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio