Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Zdalne nauczanie: włączona kamera to jak siedzenie na krześle?

01.02.2021

Anna Kolet-Iciek redakcja@miastopociech.pl

Zdalne nauczanie: włączona kamera to jak siedzenie na krześle?

Fot. pixabay.com

Coraz więcej nauczycieli wymaga od uczniów, by w czasie lekcji mieli włączone kamerki. - Czy to zgodne z prawem? - zapytali rodzice jednej ze szkół na Śląsku. - W polskim prawie nie ma również zapisu, że uczeń na lekcji ma siedzieć na krześle, a nie pod krzesłem. A jednak wszyscy siedzą na krzesłach - usłyszeli w odpowiedzi.

Tuż po feriach, rodzice uczniów Szkoły Podstawowej w Strumieniu otrzymali od dyrekcji wiadomość w dzienniku elektronicznym: “Decyzją Rady Pedagogicznej wprowadzamy obowiązek uczestniczenia uczniów na zajęciach z włączonymi kamerami. Decyzja ta została podjęta w związku z licznymi uwagami na temat braku aktywności uczniów na lekcjach podczas nauki zdalnej, sugestiami rodziców w tej kwestii, a poza tym wynika z naturalnej potrzeby kontaktu z innymi ludźmi” - tłumaczy dyrekcja i zastrzega: - “Gdyby dziecko miało wewnętrzny lęk przed pokazaniem swojego wizerunku, proszę o zgłoszenie tego faktu wychowawcy klasy. Będziemy w odpowiedni sposób reagować”.

- Wielu rodziców nie zgadza się z tą decyzją. Nikt nas nawet o zdanie nie pytał. Szkoła sama to narzuciła, a nauczyciele straszą dzieci i wmawiają, że rodzice muszą kupić kamerki - denerwuje się pani Joanna, mama jednego z uczniów.

Zakup sprzętu to jednak nie jedyny problem. Jak tłumaczy mama ucznia ze szkoły w Strumieniu wystarczy, że połowa klasy ma włączone kamery, a od razu obraz się zacina, przerywa dźwięk, słychać szumy lub wyrzuca dzieci z lekcji.

- Po drugie syn mówi, że woli patrzeć na nauczyciela i na nim w całości skupić uwagę - dodaje mama ucznia. - Dzieci, jak to dzieci, czasem ktoś się wygłupia, robi miny i odciąga uwagę innych od nauczyciela.

Pani Joanna nie ukrywa również, że syn w czasie lekcji chce czuć się swobodnie. - Nie ważne czy się ubierze czy siedzi w spodenkach. Może leżeć przy oglądaniu prezentacji lub filmów, o podjadaniu czy piciu nie wspomnę. No i my też nie musimy przesadnie uważać wchodząc do pokoju, by nie pojawić się na wizji - dodaje pani Joanna.

Jej zdaniem, jest jeszcze jeden poważny problem, czyli zagrożenia jakie czyhają na dzieci: - Jednym kliknięciem ktoś może zrobić zrzut ekranu i zdjęcie dziecka umieścić w sieci lub zrobić mema. Dla mnie najważniejsze jest to, że syn radzi sobie samodzielnie, pracuje uczciwie, jest aktywny na lekcjach i wszystkie zadania wykonuje na czas i jeżeli mówi, że kamerka mu przeszkadza, to ja się z tym zgadzam - zastrzega mam ucznia. 


Szkoła tłumaczy jednak, że decyzja podjęta przez Radę Pedagogiczną nie wykracza poza prawo i nie jest skierowana przeciwko uczniom, ale ma na celu ich dobro. “Udział uczniów z włączoną kamerą był sugerowany przez większość świadomych rodziców, a także wszystkich nauczycieli, którzy dostrzegają unikanie bądź znikanie uczniów z lekcji, co skutkuje stale pogłębiającymi się brakami w materiale” - informuje dyrekcja podstawówki.

Kiedy jednak pani Joanna zaczęła dopytywać o przepisy, które by to regulowały usłyszała: “W polskim prawie nie ma również zapisu, że uczeń na lekcji ma siedzieć na krześle, a nie pod krzesłem. A jednak wszyscy siedzą na krzesłach, by być widzianym przez nauczyciela”.

- To klasyka gatunku polskiej szkoły - komentuje Marcin Korczyc, nauczyciel w Szkole Podstawowej w Lubaszu i prezes Fundacji Ja, Nauczyciel. - Wprowadzamy przepis, który jest bez sensu i którego nie będziemy w stanie wyegzekwować, a potem bronimy tego jak Westerplatte i argumentujemy ad absurdum. Jako nauczyciel też wolę, aby uczniowie mieli włączone kamery, ale nie żądam tego bezwzględnie, bo wiem, że są różne sytuacje. Często sieć jest przeciążona i wspólnie decydujemy, że wolimy pracować bez kamer. Wiem też, że dzieciaki wyłączając kamerę czasem unikają udziału w lekcji, robiąc w tym czasie inne rzeczy, ale nauczyciel, który ma dobre relacje z uczniami, ma z tym na pewno mniejszy problem. Czas pandemii jest dla wszystkich stron czasem trudnym. Warto o tym pamiętać i nie koncentrować się na metodzie zakazów i nakazów.

Problemem od strony prawnej zajęło się natomiast Stowarzyszenie Umarłych Statutów, które - jak przyznają jego przedstawiciele - otrzymuje mnóstwo pytań od uczniów w tej sprawie.

W przygotowanym stanowisku Stowarzyszenie przypomina, że rozporządzenie dotyczące zdalnej nauki “nie tworzy po stronie rodziców czy uczniów żadnych nowych obowiązków związanych z nauką w szkole (..) Nie mają żadnej mocy prawnej zasady nauczania zdalnego, które tworzą szkoły, a które nakładają obowiązki posiadania sprzętu komputerowego czy łącza internetowego.
Jeśli szkoła uważa, że konieczne jest nauczanie zdalne z użyciem kamerek/mikrofonu, to każdemu uczniowi, który zgłosi niemożliwość uczestniczenia w takim nauczaniu zdalnym jest obowiązana zapewnić alternatywną formę nauczania zdalnego.

Ze względów epidemiologicznych nie jest wskazane, aby wprowadzać tak restrykcyjne zasady nauczania zdalnego. Pewne minimum, to posiadanie laptopa/komputera i łącza internetowego. Wystarcza to do nauczania zdalnego i większość uczniów jest w stanie to zapewnić. Jeśli szkoła wprowadza wyższe wymagania, musi się liczyć z tym, że to na niej ciąży umożliwienie uczestniczenia uczniom w takich zajęciach.

Brak sprzętu po stronie ucznia nie jest jego winą. Nieposiadanie kamerki czy mikrofonu nie może być podstawą wpisywania nieobecności (o ile szkole zgłoszono niemożliwość uczestniczenia w tak realizowanym nauczaniu zdalnym)”.

Komentarze (2)

Mama
02.02.2021 12:28
Problemem nie jest kamerka lub jej brak, tylko to, że wiele dzieci lekceważy naukę. Nie są nauczone odpowiedzialności, samodzielności i obowiązków. To te dzieci na lekcjach zajmują się czymś innym. Dzieci, które wyniosły z domu przekonanie, że nauka jest wartością, będą się uczyć.
dddddddddddd
02.02.2021 07:49
jak slyszę, że rodzice mają kupić kamerki ..... Matko kosztuje nieco ponad 100 zł, dostajecie na bombelki 500 zł miesięcznie, to jest 6000 na rok, jesli dziecko ma 10 lat to jest 60 000. jesli ktoś mówi, że go nie stać - powinien temu przyjrzec się system opieki społęcznej

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio