Katarzyna Michniowska zaczęła rozglądać się za przedszkolem dla córki, gdy dziewczynka nie miała jeszcze dwóch lat. Wybór padł na „Ziarenko”.
- Weszliśmy do tego zaczarowanego świata i chcieliśmy już tylko w nim pozostać. Ale szybko sprowadzono nas na ziemię, bo niestety lista przyjętych dzieciaków dawno była już zamknięta. Szczęśliwym trafem ktoś zrezygnował, więc znalazło się miejsce. Córka od razu dobrze się tu poczuła. Zaprzyjaźniła się z innymi maluchami. Smakowało jej też jedzenie przygotowane z troską, by było świeże, zdrowe i domowe. Trzy lata później do „Ziarenka” posłałam syna. Nie mam wątpliwości, że podjęłam dobre decyzję.
Przedszkole „Ziarenko” prowadzą w Krakowie Bernadetta i Paweł Borodziukowie, artyści, miłośnicy muzyki dawnej, którzy ponad 10 lat temu zachwycili się pedagogiką waldorfską.
- Ciekawe jest to, że powstała ona w oparciu o wiedzę na temat potrzeb dziecka w poszczególnych fazach jego rozwoju. W innych pedagogikach najczęściej wychodzi się z założenia, że dzieci należy wychowywać do potrzeb, które narzuca rozwój cywilizacji. My woleliśmy to pierwsze rozwiązanie, czyli skupienie się na tym, co fundamentalne dla rozwoju człowieka: poczuciu bezpieczeństwa i poczuciu wartości siebie – mówi właściciel „Ziarenka”.
I tym sposobem czworo dzieci Państwa Borodziuków chodziło do waldorfskiego przedszkola, więc - jak dziś mówi właściciel „Ziarenka” - wszystkie zasady pedagogiki Rudolfa Steinera przetestował na własnych pociechach.
- Śmiało mogę powiedzieć, że są to mocne istoty. Ostatnio usłyszałem od syna: tato, czuję, że wszystko mogę zrobić. I ja mu wierzę. Gdy miał 12 lat sam wymienił koło w samochodzie, a dwa lata później złożył komputer – opowiada pan Paweł.
Państwo Borodziukowie zaczęli prowadzić własne przedszkole, po ukończeniu trzyletnich podyplomowych studiów w Warszawie, a także po kilkuletniej pracy w przedszkolu waldorfskim, prowadzonym przez jedno z krakowskich stowarzyszeń. Pierwsze „Ziarenko” powstało na Ruczaju, następne na Prądniku Czerwonym, a ostatnie – do którego trwa jeszcze nabór – w Swoszowicach przy ul. Zbydniowickiej 1.
- W Krakowie jest dużo przedszkoli i każde ma swoją filozofię działania. A rodzic zazwyczaj chce dla dziecka wybrać to najlepsze. Nie orientuje się jednak w nurtach pedagogicznych. Jest rozdarty, bo zastanawia się czy słuchać podpowiedzi innych, czy też zdać się na własne odczucia - mówi Paweł Borodziuk. - Jednak najważniejszą sprawą nie jest filozofia przedszkola lecz nauczyciel, pod którego skrzydła oddajemy nasze dzieci.
Tym przede wszystkim powinni kierować się rodzice wybierając odpowiednią placówkę. Wystarczy bowiem zadać sobie proste pytania: czy chciałbym, by moje dziecko przebywało kilka godzin w towarzystwie takiej osoby, którą mi w przedszkolu przedstawiono? Czy jest ona łagodna, uśmiechnięta, kompetentna? Dziecko będzie przecież naśladować jej zachowanie, głos, mimikę, gesty, sposób bycia.
- Dla „Ziarenka” dobór odpowiedniej kadry to rzecz priorytetowa. Przedszkolu zależy na współpracy z osobami o dużej świadomości pedagogicznej, ale jednocześnie wyciszonymi, które wprowadzają na sali harmonię. Proszę mi wierzyć nie łatwo je znaleźć, ale warto szukać – mówi Paweł Borodziuk.
I to się potwierdza, bo jak rodzice mówią: panie w „Ziarenku” to anioły. Swoim spokojem zarażają dzieci i rodziców. Są uśmiechnięte, życzliwe, a gdy wykonują prace związane z codziennym życiem i rytmem przedszkola czuje się… ciepłą domową atmosferę. Szydełkują, szyją lub cerują. Przygotowują lalki do teatrzyków, farbują płachetki do zabawy, rzeźbią zabawki. A maluchy szybko przyłączają się do pracy i pomagają tak jak potrafią.
Raz na tydzień w „Ziarenku” odbywa się pieczenie chleba. Dzieciaki najpierw mielą ziarno na mąkę, potem mieszają ją z innymi składnikami, a następnie zagniatają ciasto, by potem uformować bułeczki o różnych kształtach. Czasem też wspólnie z panią lepią cudeńka z gliny i pszczelego wosku, albo filcują.
Raz na tydzień w „Ziarenku” odbywa się pieczenie chleba. Dzieciaki najpierw mielą ziarno na mąkę, potem mieszają ją z innymi składnikami, a następnie zagniatają ciasto, by potem uformować bułeczki o różnych kształtach. Czasem też wspólnie z panią lepią cudeńka z gliny i pszczelego wosku, albo filcują.
Nauka w „Ziarenku” to jednocześnie zabawa. Nie trzeba przecież wymyślać żadnych specjalnych programów edukacyjnych, by nauczyć dziecko tego, co mu będzie w życiu potrzebne.
- Trzeba tylko dać mu prawo, by się bawiło tak, jak chce. I nikt z tej zabawy nie powinien go wytrącać słowami "nie brudź", "nie śmieć", "odłóż to na miejsce", póki zabawa się nie zakończyła – mówi Paweł Borodziuk.
Ważne jest też, że dzieci bawią się zabawkami, które działają na wyobraźnię, a nie uczą schematycznego myślenia. Większość z nich powstała z drewna, szyszek, kasztanów, kamyczków, a więc z naturalnych materiałów, bo te posiadają niezastąpione bogactwo faktur.
W przedszkolach waldorfskich nie ma też rywalizacji, porównań i ocen. Każda z tych placówek nastawiona jest na zapewnienie komfortowych, bezpiecznych warunków, w których rozwijają się mądre dzieci. „Ziarenko” ma jeszcze coś swojego. To muzyka. Wszyscy tu śpiewają, a niektórzy też grają, choćby na zrobionych przez siebie instrumentach. Zarówno w ciągu zwykłego dnia w przedszkolu, jak i podczas świąt.
- Nadaliśmy przedszkolu kierunek artystyczny, bo sztuka jest dla nas niezwykle ważna. Ma konkretne, użyteczne działanie i coś w dziecku zmienia. Poprzez działania artystyczne osiąga się spokój i harmonię. To są idealne warunki do tego, by z ziarenek wyrastały ogrody – mówi Paweł Borodziuk.
Magdalena Strzebońska