Owacją na stojąco swój zachwyt wyrazili dziennikarze, którzy tę, bez wątpienia, najlepszą animację tego lata, oglądali na festiwalu w Cannes. Nie da się bowiem nie docenić filmu, który pomysłem i mądrym scenariuszem bije na głowę chociażby uwielbiane (właściwie nie bardzo wiadomo, czemu) przez dzieciaki Minionki.
Radość, Smutek, Gniew, Strach i Odraza zamieszkują umysł małej Riley. Wszystko działa tam jak należy, dopóki dziewczynka nie przeprowadzi się do San Francisco. Wielka rewolucja w życiu głównej bohaterki filmu przełoży się na niemałe zamieszanie w centrali, która do tej pory zdominowana była przez Radość. Teraz Riley nie bardzo wie, jak poradzić sobie w nowej sytuacji, a w jej głowie powstanie w związku z tym poważny problem do rozwiązania, bowiem Smutek i Radość na skutek dość nieoczekiwanych okoliczności centralę opuszczą. Nim zdołają wrócić do Gniewu, Odrazy i Strachu, to one będą zarządzać tym, co dzieje się w głowie dziewczynki.
Autorzy animacji są wspaniałymi obserwatorami życia. Wielokrotnie podczas oglądania westchniemy zaskoczeni tym, jak prawdziwe jest to, o czym opowiada „W głowie się nie mieści”. Ale film angażuje nie tylko tych, którzy mieli kiedyś jedenaście lat. Być może mniejsze dzieci nie zrozumieją od razu przesłania historii, ale na pewno nie będą się podczas oglądania nudzić. Poza tym, treść „W głowie się nie mieści” jest na tyle wartościowa, że warto przyswajać ją od najmłodszych lat. Film podkreśla rolę smutku w naszym życiu, uczy, że więzi rodzinne należy pielęgnować, uświadamia, jak łatwo zapominamy o tym, co było dla nas kiedyś bardzo ważne.
I, co najważniejsze: „W głowie się nie mieści” nie tylko opowiada o emocjach, ale też je wywołuje.
Maja Skowron