Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Ukraińskie dzieci w polskich szkołach tylko ze znajomością języka polskiego?

17.03.2022

Anna Kolet-Iciek redakcja@miastopociech.pl

Ukraińskie dzieci w polskich szkołach tylko ze znajomością języka polskiego?

fot. pexels.com

O przyjęciu ukraińskich uczniów do polskiej szkoły powinno decydować kryterium znajomości języka uważa minister edukacji Przemysław Czarnek. Dla tych, którzy nie rozumieją po polsku rekomenduje tworzenie oddziałów przygotowawczych. Z tym jest jednak spory problem.
  • Ministerstwo Edukacji i Nauki rekomenduje tworzenie oddziałów przygotowawczych dla uczniów z Ukrainy
  • Zdaniem ministra Przemysława Czarnka do polskich klas powinny trafić wyłącznie dzieci znające język polski
  • Minister zauważa, że nauczyciele, którzy uciekli z Ukrainy być może staną się remedium na braki kadrowe w polskich szkołach
  • Edukacja ukraińskich uczniów odbywa się wyłącznie dzięki zaangażowaniu polskich nauczycieli


Minister edukacji Przemysław Czarnek poinformował dziś w porannym programie”Kwadrans Polityczny” w TVP1, że do polskich szkół trafiło już 65 tys. dzieci uchodźców z Ukrainy. Jak zaznaczył, dziennie przybywa kilkanaście tysięcy nowych uczniów. Zdecydowana większość została przyjęta do ogólnodostępnych klas. Jedynie 10 proc. młodych Ukraińców trafiło do oddziałów przygotowawczych, które zapewniają intensywny kurs języka.

Oddziały przygotowawcze zamiast wchłaniania do polskich klas


Przemysław Czarnek stwierdził, że jego resort “apeluje o to, aby tworzyć oddziały przygotowawcze” również dlatego, że dzieci ukraińskie czują się pewniej we własnym gronie zwłaszcza jeśli nie znają języka polskiego.

- Ta znajomość języka polskiego - dodał minister - powinna być kryterium, które będzie stosowane przez dyrektorów szkół. Jeśli dziecko ukraińskie przynajmniej rozumie język polski to nie ma większych problemów żeby było w klasie z Polakami. Natomiast jeśli nie rozumie w ogóle języka polskiego to lepiej dla tego dziecka jest tworzyć oddziały przygotowawcze - szkolne, międzyszkolne czy międzygminne - zaznaczył Czarnek.

Zdaniem Czarnka oddziały przygotowawcze są lepsze z jeszcze jednego powodu: - Mamy nadzieję, że wojna skończy się w ciągu najbliższych dni czy tygodni i dzieci będą wracały do Ukrainy, więc wchłanianie ich do klas polskich ma niewielki sens - podkreślił minister.

Problem w tym, że tworzenie oddziałów przygotowawczych wymaga czasu i sporych nakładów finansowych. Dyrektorzy krakowskich szkół, z którymi rozmawialiśmy zaznaczają, że potrzeba na to minimum 2-3 tygodni. - Tego nie da się zrobić z dnia na dzień - zauważa Jacek Kaczor, dyrektor I LO w Krakowie, który właśnie tworzy taki oddział dla 25 osób. - Powstanie jak tylko uda mi się dopełnić wszystkich formalności, również tych związanych z zatrudnieniem nauczycieli. Specustawa pozwoliła nam na zatrudnianie ukraińskich nauczycieli, ale nie ułatwiła formalności związanych z przyjęciem takiego pracownika. Osoby te muszą przejść taką samą procedurę jak wszyscy inni. A to trwa.

W związku z tym w Krakowie od początku wojny w Ukrainie nie powstał jeszcze ani jeden nowy oddział przygotowawczy. 30 szkół jest w fazie przygotowań. W całym mieście są tylko 3 szkoły z klasami dla cudzoziemców.

Minister edukacji zapewnia, że subwencja oświatowa na ukraińskich uczniów w klasach przygotowawczych została zwiększona o 40 procent, ale tych pieniędzy samorządy jeszcze nie otrzymały. - Będzie to refinansowane w rozliczeniu miesięcznym - zapowiedział Przemysław Czarnek. Minister zapewnił też, że zaapelował o przyznanie środków unijnych na ten cel.

Polskie dzieci potrzebują klasówek


Szef resortu edukacji dodał, że klasy dla ukraińskich uczniów mogą być tworzone tam, gdzie nie przeszkadza to polskiemu systemowi oświaty.

- Powinniśmy tak zorganizować tę edukację, aby w najmniejszym stopniu zakłócić polski system. Polskie dzieci też potrzebują edukacji, klasówek, promocji do następnej klasy i przygotowań do egzaminu ósmoklasisty oraz matury - zauważył minister Czarnek.

Praca dla nauczycieli z Ukrainy


W programie TVP1 Czarnek był również pytany o zatrudnienie nauczycieli z Ukrainy. Podkreślił, że do pracy w klasach przygotowawczych mogą być przyjmowani ci, którzy znają język polski. Zapowiedział też, że dla pozostałych w przyszłym tygodniu rozpoczynają się kursy językowe.

Minister zauważył przy okazji, że jest duże zainteresowanie nauczycieli ukraińskich pracą w polskim systemie edukacji. - Cieszymy się z tego bardzo, bo to jest odpowiedź również na nasze potrzeby - zaznaczył Czarnek.

Pytany o to, czy nauczyciele z Ukrainy staną się remedium na braki kadrowe w polskich szkołach, zwłaszcza jeśli chodzi o przedmioty ścisłe odpowiedział: - Być może tak, ale pamiętajmy o jednej rzeczy, którą powtarzam cały czas ministrowi oświaty z Ukrainy, my tu nie jesteśmy po to, żeby uzupełniać braki w polskim systemie oświaty. My tu jesteśmy po to, żeby zaopiekować się dziećmi ukraińskimi przez ten czas kiedy one u nas są. Mamy nadzieję na szybkie zakończenie wojny i powrót dzieci i nauczycieli do Ukrainy, bo oni tam są potrzebni.

Ekstremalny zawód? Nie przesadzajmy!


Minister edukacji był też pytany o polskich nauczycieli. Prowadząca audycję Dorota Łosiewicz zauważyła, że w ostatnim czasie zawód nauczyciela w Polsce stał się zawodem ekstremalnym.
- Najpierw była pandemia i nauczyciele szybko musieli przestawić się na zdalną edukację, a teraz dzieci z Ukrainy. Coraz trudniejszy to się robi zawód w tych naszych polskich warunkach - stwierdziła Łosiewicz.

W odpowiedzi Czarnek przyznał, że to faktycznie jest trudny i odpowiedzialny zawód. Podziękował nauczycielom za tę odpowiedzialność, po czym stwierdził: - Nie przesadzajmy z tym słowem “ekstremalny”. Wszyscy się borykamy z różnymi trudnościami związanymi chociażby z pandemią i ograniczeniami, które temu towarzyszyły.

Minister słowem nie zająknął się o tym, że edukacja ukraińskich uczniów tak naprawę spadła wyłącznie na barki polskich nauczycieli. Minister zdaje się nie dostrzegać tego, że nauczyciele nie otrzymali żadnego merytorycznego wsparcia ze strony ministerstwa edukacji czy kuratorów oświaty. Sami organizują kształcenie dzieci z Ukrainy, szukają pomocy dydaktycznych lub przygotowują je własnoręcznie, wymieniają się pomysłami na zorganizowanie ciekawych zajęć integracyjnych, w sieci poszukują poradników, uczą się języka ukraińskiego lub przechodzą przyspieszony kurs nauczania języka polskiego jako obcego. A wszystko to robią przy okazji swoich normalnych obowiązków. Wystarczy odwiedzić pierwsze lepsze forum dla nauczycieli, by przekonać się o ich ogromnej aktywności i chęci pomocy ukraińskim uczniom.

Czy ci, którzy opiekują się w swoich klasach lub grupach przedszkolnych małymi uchodźcami mogą liczyć na dodatkowe wynagrodzenie? Pewnie nie. Jak widać nawet nie mogą liczyć na wdzięczność ministra edukacji.

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio