Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Sześciolatki w szkole

13.03.2013

Sześciolatki w szkole
Tylko dwie krakowskie podstawówki są w stu procentach gotowe na przyjęcie sześcioletnich dzieci, a co czwarta szkolna świetlica w Krakowie źle opiekuje się uczniami. Tak wynika z obserwacji małopolskiego kuratora oświaty. Tymczasem miejscy urzędnicy chcą, by szkoły w niespełna pół roku nadrobiły zaległości ostatnich kilku lat.
AGNIESZKA KARSKA
 
Szkoła czy przedszkole? – w tym roku rodzice sześciolatków po raz ostatni mają wybór. Jeśli rząd nie zmieni zdania, w 2014 roku wszystkie sześcioletnie maluchy obowiązkowo pomaszerują do szkoły, a wówczas samorządy mogą mieć nie lada kłopot. W całym kraju do pierwszej klasy trafią niemal dwa pełne roczniki dzieci – wszystkie sześciolatki oraz te siedmiolatki, których rodzice w tym roku nie zdecydują się na wysłanie do szkoły. To oznacza, że zamiast 350 tys. dzieci w pierwszej klasie będzie ich ponad 600 tys. Jak to będzie wyglądać w Krakowie? Anna Okońska-Walkowicz, zastępca prezydenta Krakowa ds. edukacji, obliczyła, że w 2014 roku do szkoły zamiast 6 tysięcy może pomaszerować nawet 14 tys. pierwszaków. – Dla miasta jest to ogromny problem – przyznaje wiceprezydent.

Kraków kusi sześciolatki – już po raz ostatni 
Problem będą mieć jednak przede wszystkim dzieci i ich rodzice. Podwójny rocznik w szkole oznacza przepełnione klasy, naukę na dwie zmiany, a potem większą konkurencję w walce o miejsce w dobrym gimnazjum, liceum, na studiach, a w końcu o dobrą pracę. – Te dzieci będą skazane na tłok przez całe swoje życie – ostrzega Anna Okońska-Walkowicz.

Dlatego miasto rusza z nową odsłoną akcji mającej przekonać rodziców sześciolatków do szkoły. Podobne działania prowadzone są już od trzech lat, jednak z marnym skutkiem. W 2010 r. w Krakowie wystartowała kampania „Sześciolatku, nie trać roku”, która miała pokazać rodzicom, że ich dziecko pozostawione w przedszkolu niczego się nie nauczy i zwyczajnie straci rok życia. To nie poskutkowało. W 2010 roku do pierwszej klasy poszło zaledwie 800 sześciolatków. Rok później udało się ich przyciągnąć ponad 2 tysiące, ale to nie zasługa urzędników, a strachu przed kumulacją roku 2012. Wówczas bowiem do szkół miały obowiązkowo iść wszystkie sześciolatki. Rząd na kilkanaście dni przed wyborami przesunął jednak reformę na 2014 rok, w efekcie czego w 2012 roku do krakowskich szkół poszło nieco ponad 1300 sześcioletnich dzieci. Jak będzie tym razem? – Chcielibyśmy, by w pierwszej klasie znalazło się 3,5 tys. sześcioletnich dzieci, czyli połowa rocznika. To pozwoliłoby rozładować przyszłoroczny tłok – mówi Katarzyna Fiedorowicz-Razmus z biura prasowego Urzędu Miasta.

Pomóc może w tym grożąca za rok kumulacja. Kraków przygotował jednak dodatkowe zachęty. Warto, bo sześciolatek w szkole to również korzyść dla miasta. Po pierwsze zwalnia miejsce w przedszkolach dla młodszych dzieci, a po drugie za jego edukację płaci państwo, a nie samorząd. – Edukacja ma być przyjemnością – oświadczyła zatem niedawno, w jednym z programów telewizyjnych, Anna Okońska-Walkowicz i zapowiedziała, że od września sześcioletnie dzieci będą mieć w szkołach zapewnione takie same warunki do nauki i zabawy jak w przedszkolach.

Marzeniem urzędników jest, by maluchy trafiały do szkół całymi grupami przedszkolnymi pod opieką przedszkolnych nauczycielek. Ten pomysł wzbudza jednak sporo kontrowersji. Już teraz nauczyciele w szkołach drżą o swoje posady, a jeśli do szkół trafią pedagodzy z przedszkoli, o pracę może być jeszcze trudniej. Jeśli to nie wypali, urzędnicy mają w zanadrzu kilka innych pomysłów. Chcą na przykład, by szkoły tworzyły świetlice wyłącznie dla sześcioletnich dzieci. Mają pójść na to nawet konkretne pieniądze. Każda podstawówka, która zdecyduje się na uruchomienie takiej świetlicy, dostanie od miasta 35 tys. zł. Co więcej w świetlicach – podobnie jak w przedszkolu – maluchy mają mieć zagwarantowaną opiekę do godziny siedemnastej, a także w wakacje, ferie i inne dni wolne od nauki. – Być może na wzór przedszkolny wprowadzimy system szkół dyżurnych – zapowiada Anna Okońska-Walkowicz.

To rzeczywiście może przekonać sporą grupę rodziców. – W ubiegłym roku nie posłaliśmy naszej córki o rok wcześniej do szkoły właśnie ze względu na to, że trudno byłoby nam zapewnić jej opiekę we wszystkie dni wolne od nauki. Gdybyśmy otrzymali wówczas zapewnienie, że szkoła będzie pracować na podobnych zasadach co przedszkole, z pewnością byśmy się nie wahali, bo nasze dziecko bardzo chciało zostać uczniem – przyznaje pan Sebastian, tata siedmioletniej Majki.
Kolejnym argumentem za posłaniem dziecka do szkoły ma być to, że szkolna świetlica jest bezpłatna. Tymczasem za pobyt dziecka w przedszkolu rodzic musi płacić. Anna Okońska-Walkowicz nie kryje jednak, że bezpłatna opieka będzie jedynie rekompensatą za droższe szkolne obiady. Od września bowiem wszystkie szkolne stołówki mają zostać sprywatyzowane, co oznacza, że obiad podrożeje z ok. 4 do ok. 10 zł. Tymczasem w przedszkolu rodzice nadal będą płacić jedynie za wsad do kotła, czyli kilka złotych dziennie za trzy lub cztery posiłki.

Wiceprezydent Okońska-Walkowicz obiecuje też system szkoleń dla nauczycieli, żeby pokazać im jak indywidualizować pracę w klasie, do której chodzą starsze i młodsze dzieci.

Bałagan na świetlicach - w Krakowie co czwarta źle opiekuje się dziećmi 
Jednym słowem Kraków chce, by szkoły i nauczyciele w pół roku nadrobiły to, z czym nie poradziły sobie przez ostatnie trzy lata. Choć urzędnicy twierdzą, że większość krakowskich szkół jest gotowa na przyjęcie sześcioletnich dzieci, co innego wynika z danych kuratora oświaty. Pod koniec ubiegłego roku kuratoryjni wizytatorzy skontrolowali szkolne świetlice. Odwiedzili w sumie 154 małopolskie podstawówki, w tym ponad 50 krakowskich, i po raz kolejny udowodnili, że świetlice to ich pięta achillesowa. – To, co tam zastaliśmy niejednokrotnie zagrażało bezpieczeństwu dzieci – przyznaje Artur Pasek z małopolskiego kuratorium oświaty.

W kuratorium zaznaczają, że z opieki świetlicowej korzysta coraz więcej dzieci, zwłaszcza tych najmłodszych. – Takie są oczekiwania rodziców i szkoła powinna wyjść im naprzeciw. Zwłaszcza, że wkrótce do pierwszych klas trafią sześciolatki – przypominają wizytatorzy 
Tymczasem aż w 20 proc. skontrolowanych świetlic znaleziono poważne uchybienia. Najgorzej jest w Krakowie. Tu co czwarta świetlica nie zapewnia dzieciom właściwej opieki. – A to zdecydowanie za dużo, zwłaszcza, że nie chodzi tu o błahe przewinienia, ale kwestie związane z bezpieczeństwem dzieci. Te nieprawidłowości mogą doprowadzić do tragedii. Jesteśmy też mocno zaniepokojeni brakiem komfortu dzieci przebywających na świetlicach – zaznacza Artur Pasek.

Główny problem to brak wystarczającej liczby opiekunów zajmujących się uczniami. Przykład? W jednej ze skontrolowanych świetlic dwie nauczycielki miały pod opieką aż … 70 dzieci, podczas gdy przepisy mówią, że na jednego opiekuna może przypadać najwyżej 25 uczniów. W wielu szkołach nie było też wiadomo, kto odpowiada za danego ucznia przebywającego na świetlicy. - A jak dziecko nie jest „przypisane” do konkretnego nauczyciela, to tak, jakby w ogóle nie znajdowało się pod opieką; może na przykład wyjść ze szkoły i nikt się tym nie zainteresuje – tłumaczy Artur Pasek.

Wizytatorzy nie sprawdzili niestety, czy szkolne świetlice nie są przypadkiem przepełnione, choć można się domyśleć, że i to jest sporym problemem; sala, w której przebywa 70 dzieci musiałaby bowiem mieć ponad 200 metrów kwadratowych powierzchni, by spełniać wymogi bezpieczeństwa narzucone przez przepisy budowlane i zapewniać przebywającym tam maluchom odpowiedni komfort do nauki i zabawy. Szkolne świetlice zwykle są dużo mniejsze.

Za mało szkół przyjaznych sześciolatkom
Świetlice to nie jedyny słaby punkt krakowskich szkół. Choć miały one kilka lat na przygotowanie się do przyjęcia młodszych dzieci, nadal jest w tej kwestii wiele do zrobienia. Na to również wskazuje kuratorium oświaty. Od ubiegłego roku małopolski kurator przyznaje certyfikaty „Szkoła przyjazna dla dziecka sześcioletniego”. Jak dotąd zgłosiły się po niego raptem 22 podstawówki. - Początkowo zainteresowanie szkół otrzymaniem takiego certyfikatu było bardzo duże. Zapał topniał, gdy dyrektorzy dowiadywali się jakie są kryteria ich przyznawania – mówi Artur Pasek.

A te są mocno wyśrubowane, bo – jak zaznacza zastępca dyrektora Wydziału Nadzoru Pedagogicznego w KO – nie chodzi o to, by rozdawać dyplomy na prawo i lewo, ale żeby docenić i wyróżnić naprawdę najlepsze szkoły i dać rodzicom rzetelną wiedzę na ich temat. Co jest brane pod uwagę przy ocenie placówek? Komisja sprawdza, czy posiadają one odpowiednią bazę lokalową, czy maluchy mają kąciki do odpoczynku i zabawy, czy sale lekcyjne są wyposażone w pomoce dydaktyczne niezbędne do realizacji podstawy programowej, czy dla młodszych dzieci przygotowano miejsce, gdzie w spokoju mogą zjeść posiłek i czy toalety są dostosowane do ich wzrostu. Ocenie podlega również to, jak podstawówka współpracuje z okolicznymi przedszkolami i rodzicami. Certyfikatu na pewno nie dostanie szkoła, która tworzy klasy liczniejsze niż 26-osobowe i taka, w której sześciolatki muszą uczyć się ze starszymi o rok kolegami. Jednak - co najważniejsze - wizytatorzy sprawdzają, jak pracują nauczyciele, czy są odpowiednio przygotowani do uczenia młodszych dzieci i czy potrafią dostosować metody pracy do ich potrzeb.

To niezwykle cenna informacja, zwłaszcza, że kuratorium oświaty jest jedyną instytucją, która jest w stanie rzetelnie to ocenić i choćby z tego względu certyfikaty mogą być naprawdę świetną wskazówką dla rodziców maluchów. Problem w tym, że jak na razie te wyśrubowane kryteria udało się spełnić zaledwie sześciu małopolskim szkołom. W tym gronie są tylko dwie krakowskie podstawówki - SP nr 142 przy ul. Drożyska i SP nr 155 z os. II Pułku Lotniczego.

Wciąż ratują maluchy
Nic dziwnego, że rodzice nadal nie mają zaufania do szkół. Ci skupieni wokół Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców rozpoczęli właśnie zbiórkę podpisów pod wnioskiem o ogólnopolskie referendum edukacyjne "Ratuj Maluchy i starsze dzieci też!". Cel to m.in. doprowadzenie do odwołania przez rząd reformy obniżającej wiek szkolny. Inicjatorzy akcji od kilku lat niezmiennie przekonują, że szkoły są nieprzygotowane na przyjęcie młodszych dzieci, nauczyciele nie potrafią z nimi pracować, a nowa podstawa programowa przerasta możliwości przeciętnego sześciolatka. 

Ministerstwo Edukacji również nie składa broni. - Podjęłam się wdrażania tej zmiany, bo jestem do niej w stu procentach przekonana, jako minister edukacji narodowej, ale też matka, babcia i nauczycielka z wieloletnim stażem – zapewnia Krystyna Szumilas, minister Edukacji Narodowej i przedstawia wyniki badań przeprowadzonych w 2011 roku przez CBOS na zlecenie MEN: 80 procent rodziców uczniów, którzy rozpoczęli naukę w szkole jako sześciolatki jest zadowolonych z edukacji swoich dzieci w szkole. Ta grupa rodziców wyraża też częściej niż rodzice sześciolatków, które pozostały na drugi rok w przedszkolu, zadowolenie ze sposobu, w jaki ich dzieci są uczone. Rzadziej też zgłaszają poważne zastrzeżenia, dotyczące organizacji pracy placówki ich dzieci. Aż 92 procent z nich jest też zadowolonych z nauczycieli, a 86 procent jest zdania, że dzięki dobremu podejściu pedagogów ich dzieci dobrze czują się w szkole i chętnie do niej chodzą. Z kolei z badania TUNSS (Test Umiejętności Na Starcie Szkolnym), przeprowadzonego przez Instytut Badań Edukacyjnych, czyli instytucji podległej MEN, wynika, że zdecydowana większość rodziców dzieci sześcioletnich, które uczą się w pierwszej klasie, jest zadowolona z opieki świetlicowej w szkołach swoich pociech, a 91 procent deklaruje, że szkoła zapewnia uczniom minimum jeden, a czasem nawet dwa lub więcej posiłki dziennie.

- Badacze na całym świecie są zgodni: im wcześniej dziecko zostaje objęte edukacją formalną, tym lepiej i szybciej się rozwija – przekonuje minister Szumilas. - Badania wskazują także na fakt, że kluczowy dla ścieżki edukacyjnej dziecka jest okres do szóstego roku życia. To wtedy dzieci najszybciej się rozwijają, nigdy później nie wchłaniają już tylu nowych informacji, w tak szybki i łatwy sposób.

Są jednak tacy, którzy twierdzą, że w roku przedwyborczym rząd znów wycofa się z reformy.

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

RANKINGI szkół

Ranking krakowskich szkół podstawowych 2022

RANKINGI szkół

Ranking warszawskich szkół podstawowych 2022

Szkoły podstawowe

Te krakowskie szkoły wypadły najlepiej na egzaminie z matematyki 2022

Szkoły podstawowe

Te krakowskie szkoły wypadły najlepiej na egzaminie z j. angielskiego 2022

Ukraińscy uczniowie w Polsce

Baza darmowych materiałów dla uczniów z Ukrainy i polskich nauczycieli

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

  • najczęściej
    czytane
  • najczęściej
    komentowane

made in osostudio