Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Rok temu rząd zamknął szkoły na dwa tygodnie. Jak rodzice i nauczyciele wspominają ten czas?

12.03.2021

Anna Kolet-Iciek redakcja@miastopociech.pl

Rok temu rząd zamknął szkoły na dwa tygodnie. Jak rodzice i nauczyciele wspominają ten czas?

Fot. fotolia

Właśnie mija rok odkąd rząd na dwa tygodnie zamknął szkoły. Od tego czasu uczniowie spędzili w szkolnych ławkach zaledwie 39 dni, a niektórzy licealiści jeszcze mniej. W powrót uczniów do szkół przed wakacjami już mało kto wierzy, choć minister edukacji cały czas zapewnia, że może to nastąpić jeszcze w kwietniu.

11 marca ubiegłego roku premier Mateusz Morawiecki wystąpił na konferencji prasowej i poinformował, że od 16 marca wszystkie szkoły i przedszkola zostaną zamknięte na dwa tygodnie.

Jednocześnie premier zaapelował do rodziców, by już od 12 marca w miarę możliwości nie posyłali dzieci do przedszkoli i szkół. Dwa tygodnie szybko zamieniły się w ponad trzy miesiące i już do końca roku szkolnego uczniowie nie wrócili do ławek. W maju otwarto jedynie żłobki i przedszkola, ale i tak wielu rodziców nie zdecydowało się na posłanie dzieci na zajęcia.

Szkoły zostały ponownie otwarte 1 września, choć byli tacy, którzy apelowali by tego nie robić lub zrobić na raty. Na przykład władze Zakopanego podjęły decyzję o przesunięciu rozpoczęcia roku szkolnego na 28 września. - Powrót do szkoły 1 września może skutkować gwałtownym wzrostem zachorowań, a tym samym paraliżem całego systemu edukacji w naszym mieście - tłumaczyła Agnieszka Nowak-Gąsienica, wiceburmistrz Zakopanego.

Na to jednak nie zgodziło się małopolskie kuratorium oświaty i również w Zakopanem dzieci powędrowały na zajęcia.

Radość nie trwała długo.

Już 16 października premier ogłosił, że szkoły średnie znajdujące się w strefach czerwonych znów zostaną zamknięte, a te z żółtych przejdą na nauczanie hybrydowe. Tydzień później cała Polska wpadła do strefy czerwonej, a 26 października wszyscy uczniowie ze szkół średnich i ci z klas IV-VIII szkół podstawowych trafili na nauczanie zdalne, które trwa do dziś. Maluchy z I-III dołączyły do starszych kolegów tydzień później.

To oznacza, że w ciągu ostatniego roku dzieci spędziły w szkolnej ławce zaledwie 39 dni (wyjątkiem są jedynie uczniowie klas I-III, którzy po feriach wrócili do szkół).

Nic nie wskazuje na to, by szkoły zostały otwarte jeszcze przed wakacjami. Minister edukacji co prawda zapowiada, że być może nastąpi to po świętach Wielkanocnych, ale w te obietnice już chyba mało kto wierzy.

Na razie minister Przemysław Czarnek podpisał rozporządzenie, które przedłuża o kolejne dwa tygodnie naukę zdalną dla starszych klas szkół podstawowych i średnich. Dzieci z I-III nadal mają uczyć się stacjonarnie, ale nie dotyczy to maluchów mieszkających w województwie warmińsko-mazurskim, pomorskim, lubuskim i mazowieckim, które od poniedziałku - z uwagi na dużą liczbę zachorowań w tych regionach - będą chodzić do szkoły w trybie hybrydowym.

- Jeżeli uda się powstrzymać trzecią falę pandemii koronawirusa, jest możliwy powrót do nauczania stacjonarnego w perspektywie poświątecznej, czyli półtora miesiąca. Kwiecień jest realny, ale jeśli uda się powstrzymać trzecią falę – zaznaczył minister Czarnek.

Wczoraj resort zdrowia poinformował, że padł tegoroczny rekord zachorowań - ponad 21 tys. przypadków.

A jak nauczyciele i rodzice wspominają ostatni rok?

- Na początku miałem obawy, jak uczniowie i nauczyciele poradzą sobie z tym wyzwaniem - mówi Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Okazało się jednak, że sobie poradziliśmy, nauczyciele to grupa bardzo mobilna i potrafiąca reagować na to co się dzieje. Lepiej lub gorzej, ale jako system daliśmy radę.

- Naprawdę wierzyłam, że to tylko na dwa tygodnie - zwierza się nauczycielka w mediach społecznościowych.

- Pamiętam strach, a potem tylko narastającą frustrację, że nie ma planu działania... Strach minął, frustracja także, a planu działania jak nie było tak nie ma! - dodaje inna .

- Naiwnie wierzyłam, że po dwóch tygodniach będzie normalnie. Minął rok i już nawet nie marzę o normalności. I mam wrażenie, że ten rok trwał dekadę

- Ja to pamiętam jako wielką niemoc władzy, i znów ten "szary "nauczyciel musiał stanąć i sam poradzić sobie z problemem. A potem zaczęła się zwykła biurokracja i a jakże szereg wymagań: sprawozdanie z tego, sprawozdanie z tamtego, sprawozdanie z czegoś innego ........ - a w tym wszystkim dzieci i ich zagubieni rodzice, którzy mieli szczęście jak trafili na nauczyciela pasjonata, który próbował wraz z innymi nauczycielami , w tym wszystkim się odnaleźć.

- Miało być dwa tygodnie, a będzie dwa lata - przewiduje ktoś inny.

Swoją codzienność w dobie zdalnego nauczania opisuje autorka bloga “Matka siedzi z tyłu”: Właśnie minął rok, odkąd na dwa tygodnie zamknęli szkoły. Trochę się to przedłużyło, ale kto by tam się czepiał szczegółów. Starsze dzieci to już nawet zapomniały jak tablica wygląda. Ba, one zapomniały jak sami wyglądają. Wyparli również z pamięci do czego służy szczotka do włosów, często też i do zębów. Przecież czesanie już jest pasee. Gdy parę miesięcy temu jeszcze się przebierali, żeby jakoś wyglądać, to teraz nauczycielka spokojnie mogła by zrobić w klasie konkurs na najładniejszą piżamę. W końcu w kamerce zwłaszcza wyłączonej nie widać czy mają na sobie najnowszą kolekcję ad couture czy zwykłą wyciągniętą podomkę nocną . Parę razy dowiedziałam się również, że już nawet nie trzeba siedzieć przy biurku, ale można leżeć w łóżku. Podobno wiedza na leżąco lepiej wchodzi.

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio