“Mamy rozwiązania prawne, które umożliwiają ewentualne rozpoczęcie nauczania na odległość wraz z początkiem nowego roku szkolnego - powiedział w ubiegłym tygodniu minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski. Dodał, że “dostrzega obawy po stronie nauczycieli o powrót do szkoły". Te słowa ministra wywołały prawdziwą lawinę.
Żądamy otwarcia szkół!
- Przelała się czara goryczy. Gdy zamykano szkoły powiedziano rodzicom, że będzie to trwać dwa tygodnie. Na taki termin większość się zgodziła. Potem kilkukrotnie ten termin przekładano, za każdym razem niwecząc nadzieję rodziców na powrót ich dzieci do szkół - mówi Przemysław Popielec, który na początku czerwca założył na facebooku grupę o nazwie “Strajk Rodziców”. W ciągu kilku dni przyłączyło się do niej ponad 2200 osób.Inna facebookowa grupa “Co z nauką w szkołach 2020! Nie dla zdalnego nauczania!” - liczy już niemal 2 tysiące członków.
“Strajk Rodziców - Nie dla zdalnego nauczania!” ma ich ponad 1,5 tys. choć powstała zaledwie 6 dni temu. - Celem tej grupy jest mówienie głośno o tym, że izolacja dzieci przynosi dużo szkody, bardzo możliwe, że więcej niż koronawirus - mówi Adam Młynar z grupy “Strajk Rodziców - Nie dla zdalnego nauczania!” - Żądamy otworzenia wszystkich szkół, przedszkoli, żłobków. Nie zgadzamy się na naukę zdalną i chcemy jak najszybszego powrotu dzieci do szkół.
Przemysław Popielec: - Jestem rodzicem i rozumiem absurd tej sytuacji. Szkoły są potrzebne, aby edukować i przygotowywać do życia w społeczeństwie poprzez socjalizację naszych dzieci, ale też aby zapewnić opiekę dzieciom w czasie kiedy rodzice są w pracy. Do tego zmusza się dzieci do długiego siedzenia przed ekranem monitora, co jest dla nich bardzo niezdrowe. Źle wpływa na wzrok i kształtuje wady postawy. Uczniom zabrano kontakt z rówieśnikami, który jest niezbędny do prawidłowego rozwoju.
W szkole jest bezpieczniej niż w sklepie i na weselu
Rodzice argumentują, że skoro rząd otworzył już galerie handlowe, restauracje, siłownie, sale zabaw, baseny, kina, czy teatry, dopuścił do organizacji wesel, a na wiecach z politykami kandydującymi na urząd prezydenta spotykają się tłumy ludzi, to nic nie stoi na przeszkodzie, by od września otworzyć również szkoły i skończyć ze zdalną edukacją, która dla wielu rodziców, ale i uczniów jest koszmarem.- W szkole dzieci przebywają codziennie z określoną grupą rówieśników. W sklepach, które są otwarte cały czas, jest większe zbiorowisko przypadkowych sobie ludzi. Można organizować wesela na 150 osób w zamkniętych pomieszczeniach, a zakazuje się lekcji gdzie w klasie może przebywać pięciokrotnie mniej osób. Na spotkaniach wyborczych dopuszcza się setki osób stojących blisko siebie. Politykom pozwala się fotografować z nieznajomymi osobami. Jest możliwość organizowania kolonii dla dzieci, a szkoły mają być zamknięte? To absurd - denerwuje się Przemysław Popielec.
Zdalna edukacja? To fikcja
Takich głosów jest coraz więcej. Zwłaszcza, że w wielu szkołach zdalna edukacja to fikcja, a odpowiedzialność za realizację programu spada na rodziców.“Nauka na odległość, edukacja zdalna.. nie wiem co to takiego??! - pisze na facebooku jedna z matek. - Jak do tej pory doświadczyłam tylko zadań domowych... To , że nauczyciel napisze w dzienniczku co rodzic musi wykonać z dzieckiem w domu, nie oznacza, że nauczyciel kształci na odległość... U nas w szkole nie ma zdalnych lekcji, e-learningu. Przesłanie rodzicom listy ćwiczeń, czy linków do YouTube to nie jest edukacja zdalna! Pracując po 8 godzin dziennie plus dojazd do pracy i z pracy, plus obowiązki domowe takie jak zakupy, obiad... Gdzie w tym wszystkim mamy znaleźć czas na edukację (...)
Takich głosów jest więcej. Rodzice zwracają też uwagę, że trudno jest zorganizować dziecku naukę na odległość w niewielkim mieszkaniu, w którym często oni sami muszą pracować zdalnie i w którym nierzadko przebywa więcej pociech w wieku szkolnym. Do tego dochodzi problem dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych.
- Słyszę mnóstwo wołań o pomoc rodziców dzieci z dysfunkcjami. To na co pracowali latami, przepadło w kilka tygodni - mówi Adam Młynar z grupy “Strajk Rodziców - Nie dla zdalnego nauczania!” .
Strajk rodziców jeszcze przed wyborami?
- Płacimy ogromne podatki na edukację i nie dostajemy w zamian należnej usługi - zaznacza Przemysław Popielec, który nie kryje, że zamierza wyprowadzić rodziców na ulice. - Pacjenci, rodzice i przedsiębiorcy to grupy, które wcześniej nie strajkowały. Teraz pora zabrać głos w debacie publicznej. Strajk Rodziców będzie wielkim wydarzeniem i nie spoczniemy dopóki rząd nie zrezygnuje ze zdalnej edukacji. Rodzice są zdesperowani, ponieważ nie mogą normalnie pracować, aby utrzymać swoje dzieci. Rząd o nich zapomniał.Popielec przypomina, że rodzice w Polsce to “idąca w miliony potężna grupa wyborców”.
- Politycy muszą zdać sobie sprawę, że bez głosów rodziców nie wygrają żadnych wyborów. Protesty nie będą organizowane tylko we wrześniu, ale też przez wyborami prezydenckimi - zapowiada Przemysław Popielec.
Fot. pixabay.com