Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Prof. Janusz Morbitzer - W jaki sposób pozbawiamy rozumu swoje dzieci?

24.01.2015

Prof. Janusz Morbitzer - W jaki sposób pozbawiamy rozumu swoje dzieci?
Rozmowa z prof. Januszem Morbitzerem, kierownikiem Katedry Technologii i Mediów Edukacyjnych Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
 
W jakim wieku dziecko powinno dostać swój pierwszy komputer, tak by mogło świadomie z niego korzystać? 

To niełatwe pytanie. Bo co to znaczy „świadomie korzystać”? Na pewno wcześniej dziecko może posługiwać się komputerem, np. grając w różne gry. Ale tu pojawi się problem – dziecko potrafi grać, ale nie jest świadome rozmaitych szkodliwych oddziaływań. Dziecko nie powinno korzystać np. z wyszukiwarki Google, dopóki w jego umyśle nie powstanie rzetelna reprezentacja otaczającego go świata, gdyż nie potrafi zintegrować „wyguglanych” informacji z zasobem posiadanej, a raczej jeszcze nieposiadanej wiedzy. Warto wspomnieć, że sieć odzwierciedla tzw. efekt św. Mateusza. 

Czyli?

Pamiętamy płynącą z ewangelicznej przypowieści o talentach konkluzję: bogatym będzie dodane, a biednym zabrane. W odniesieniu do Internetu oznacza to, że osoby intelektualnie bogate wybierają wartościowe informacje, które wzbogacają ich wiedzę, a osoby intelektualnie ubogie bezmyślnie kopiują, ulegając intelektualnej degradacji. A zatem pani pytanie można też odnieść do ludzi dorosłych, bo wielu z nich nie potrafi świadomie korzystać z różnych mediów, są za to łatwym obiektem rozmaitych manipulacji. Jeśli dziecko ma rzetelne wsparcie rodziców bądź wychowawców, to może zacząć kontakt z komputerem czy innym urządzeniem wcześniej, w każdym jednak przypadku „komputerowa inicjacja” nie powinna następować przed ukończeniem ok. 4-5 lat. Niestety, praktyka pokazuje, że jest inaczej. 

Teraz producenci oferują tablety już kilkuletnim maluchom, a badania pokazują, że tego typu sprzęty zajmują czołowe miejsce na liście prezentów dla dzieci. 

Komputery, tablety czy laptopy kupowane są w dobrej intencji i mają na celu przyspieszenie intelektualnego rozwoju dziecka. Niestety, bardzo rzadko te szlachetne życzenia przekształcają się w praktyczną ich realizację. Dziecko nie dysponuje bowiem tzw. dojrzałością informacyjną, więc nie potrafi właściwie wykorzystać bogatych możliwości komputera. Kontakt z nim najczęściej ogranicza się do gier. I efekt jest taki, że komputer pochłania młodemu człowiekowi zbyt wiele czasu, co z kolei może stać się przyczyną zaniedbań w nauce innych przedmiotów, a także kłopotów z rozwojem fizycznym. 

Pana zdaniem dzieci nie powinny grać w gry komputerowe. Są przecież takie, które uczą myślenia, spostrzegawczości i dostarczają cennych informacji. 

Według raportu Instytutu Badań Edukacyjnych, grać za dużo jest źle, ale w ogóle też niedobrze. Problem pojawia się wtedy, gdy gra sączy jakąś ideologię i ocieka krwią. Nakazuje zabijać ludzi z powodu narodowości, koloru skóry, czy religii. Są jednak gry zręcznościowe, czy strategiczne, które mogą być przydatne w rozwoju dziecka. I nie mam nic przeciwko takiej zabawie. Należy jednak pamiętać, że u dziecka powinny harmonijnie rozwijać się trzy sfery osobowości: intelektualna, fizyczna i emocjonalna. Nieracjonalnie używany komputer tę równowagę narusza. Ponadto wkracza w relacje dziecka z dorosłymi, przez co powoduje osłabienie więzi – głównie z rodzicami – i jest pośrednią przyczyną zaniedbań wychowawczych. 

Rodzice często nie są jednak świadomi, że nie kontrolując dziecka wyrządzają mu krzywdę. 

I właśnie z tego powodu edukacja medialna powinna też obejmować rodziców, by sam rozumieli wirtualny świat i miejsce w nim dzieci. Powinni mieć elementarną znajomość potencjalnych zagrożeń ze strony technologii informacyjnej, a w skrajnych przypadkach limitować dostęp do komputera. Muszą też być świadomi tego, że dziecko powinno poznawać otaczający go świat w bezpośrednim kontakcie z naturą, a nie tylko poprzez ich medialne substytuty. Przenoszenie tego procesu do świata komputerowego powoduje zubożenie procesu poznawania rzeczywistości. Światowa Organizacja Zdrowia postuluje, że dzieci do trzeciego roku życia nie powinny w ogóle oglądać telewizji, ani też korzystać z innych mediów ekranowych i podkreślam – nie chodzi tu o treści, ale właśnie o samą formę przekazu. 

Dlaczego?

Powinny bowiem kształtować bezpośrednie relacje z drugim człowiekiem, a nie z ekranem. Świat jest trójwymiarowy, pachnący, a tego nie można pokazać za pomocą płaskiego, nawet najbardziej kolorowego i doskonałego technicznie ekranu. A praktyka jest taka, że już kilkumiesięczne dziecko czuje się z komputerem „za pan brat”. Nie zje kaszki, jeśli się mu nie wyświetli bajki na tablecie. Rodzic się temu poddaje, ale nie wie, że czyni krzywdę maluchowi. I tu nie chodzi o treść bajki, bo z pewnością jest ona szlachetna, ale o bombardowanie informacjami, których dziecko nie rozumie i o tempo przekazywania nowych treści, które drastycznie przekracza możliwości percepcyjne dziecka.

Jaki może być skutek sadzania malucha przez ekranem?

W efekcie prowadzi to do powstawania w jego mózgu chaotycznej struktury neuronalnej. Warto pamiętać, że wiele tych negatywnych oddziaływań, jakim podlega małe dziecko, będzie miało konsekwencje w gorszym funkcjonowaniu jego mózgu w całym dalszym życiu, w szczególności w wieku starszym. Pisze o tym niemiecki profesor Manfred Spitzer w swojej znakomitej książce „Cyfrowa demencja. W jaki sposób pozbawiamy rozumu siebie i swoje dzieci”. Miałem okazję osobiście poznać profesora i w pełni podzielam jego poglądy, choć wiem, że dla wielu są trudne do zaakceptowania, bo są po prostu niewygodne. 

Czy obecna szkoła jest przygotowana do funkcjonowania w dobie nowych technologii i ochrony uczniów przed internetowym śmietnikiem?

Nie, nie jest przygotowana. Nie wystarczy bowiem nasycić jej sprzętem elektronicznym i prowadzić lekcje. Problem tkwi gdzie indziej. Przede wszystkim chodzi o nauczycieli, o konieczną zmianę ich mentalności i postrzegania współczesnej edukacji. W edukacji wspieranej komputerowo zmienia się ich rola, co nie oznacza, że nie jest ona nadal ważna. Nauczyciel traci – co prawda - monopol na przekazywanie wiedzy, a staje się inspiratorem i naukowym opiekunem ucznia. Jest on przewodnikiem ucznia po coraz bardziej skomplikowanych, strukturach informacyjnych i pośrednikiem pomiędzy światem medialnym, a światem realnym. Ta nowa rola wymusza kształtowanie nowych kompetencji nauczyciela. W nowym systemie edukacyjnym powinniśmy odchodzić od nauczania na rzecz uczenia się. Żyjemy w świecie nieustannych zmian. Za kilkanaście lat około 80 procent dzisiejszych uczniów szkół podstawowych będzie pracować w zawodach jeszcze dziś nieistniejących, więc nie jesteśmy w stanie ich do tych profesji merytorycznie przygotować. Jedynie, co możemy zrobić, to nauczyć ich procesu uczenia się. Z jednej strony, musimy przekazać im, jak szybko i skutecznie zdobywać wiedzę, a z drugiej - uświadamiać, że zmiana jest czymś naturalnym, czymś, co trzeba zaakceptować. 

ROZMAWIAŁA Magdalena Strzebońska
Fot. Fotolia

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio