Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Rząd obcina subwencję dla homeschoolersów

11.01.2016

Rząd obcina subwencję dla homeschoolersów
Ministerstwo edukacji obcięło subwencję oświatową pobieraną przez szkoły na dzieci edukowane w domu przez rodziców. Dziś minister edukacji spotka się z rodzinami prowadzącymi edukację domową. Niewykluczone, że pieniądze zamiast do szkół zaczną trafiać do kieszeni rodziców.
 
Z danych MEN wynika, że w Polsce jest 6 tys. dzieci objętych tzw. edukacją domową. Jak zaznacza dr Marek Budajczak, pedagog z Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i pionier homeschoolingu w Polsce, nie licząc Wielkiej Brytanii, gdzie blisko 100 tys. dzieci uczy się poza szkołą, nasz kraj jest pod tym względem europejskim liderem. W samej Małopolsce homeschoolersów jest kilkuset, a ich liczba stale rośnie.

Zgodnie z prawem wszyscy oni muszą być zapisani do zwykłej szkoły, której dyrektor wydaje zgodę na nauczanie domowe. Szkoła ma obowiązek raz w roku sprawdzać postępy ucznia, a w razie potrzeby cofnąć pozwolenia na taką formę nauczania. Z kolei dziecko objęte edukacją domową ma prawo uczestniczyć w zajęciach dodatkowych prowadzonych w szkole. Szkoły otrzymują na domowych uczniów subwencję oświatową z budżetu państwa.

Do tej pory była one w identycznej wysokości, jak na wszystkie pozostałe dzieci. To się właśnie zmieniło. Od stycznia MEN obcięło tę kwotę o niemal 40 proc. Oznacza to, że zamiast dotychczasowych ponad 600 zł miesięcznie na dziecko, szkoły dostaną ok. 370 zł.

W MEN tłumaczą, że "zasadność tej zmiany wynika ze znacznie niższego kosztu kształcenia uczniów spełniających obowiązek szkolny poza szkołą. Szkoły ponoszą tylko niewielkie koszty związane z ich klasyfikacją oraz koszty związane z zapewnieniem ewentualnych dodatkowych zajęć".

Osoby związane z edukacją domową nie zgadzają się z tą argumentacją, a podczas dzisiejszego spotkania w MEN zamierzają przedstawić swoje racje.

- Chcemy, by subwencja została utrzymana na dotychczasowym poziomie, gdyż w edukacji domowej wychowywani są wartościowi obywatele, przyczyniający się do rozwoju kraju. Państwo powinno nas wspierać – podkreśla Zdzisław Borys, założyciel Krakowskiego Klubu Edukacji Domowej.

Problem w tym, że pieniądze idące na homeschoolersów nie trafiają bezpośrednio do kieszeni rodziców, tylko do szkół. Spośród 6 tys. domowych uczniów, ponad 5 tys. – jak podkreśla MEN - jest zapisanych do szkół niepublicznych. – Są wśród nich oczywiście nieuczciwe szkoły, które na nas zarabiają, biorąc subwencję i nic w zamian nie oferując, ale są też takie, które „dzielą się” tymi pieniędzmi z rodzinami, organizując chociażby ciekawe warsztaty – mówi Zdzisław Borys.
 
W Polsce są już szkoły, które specjalizują się w edukacji dzieci pozostających w nauczaniu domowym. Taką szkołą jest m.in. warszawski Salomon. Jej dyrektor Artur Wnuk przyznał podczas konferencji zorganizowanej w Krakowie w ubiegłym roku, że choć do Salomona zapisanych jest ok. 1000 uczniów z całej Polski, to jednak 80 proc. z nich pracuje przede wszystkim w domu, praktycznie nie utrzymując kontaktu ze szkołą. Dzieci przychodzą tylko na egzaminy.

Do tej szkoły są zapisane m.in. dzieci Katarzyny Muszyńskiej z Krakowa, które od kilku lat są w edukacji domowej. - Salomon organizuje między innymi warsztaty dla dzieci i gdybyśmy mieszkali w Warszawie pewnie byśmy w nich uczestniczyli, dostajemy też od nich ciekawe pomoce dydaktyczne, np. zestawy do robienia doświadczeń z fizyki, chemii czy biologii – mówi Katarzyna Muszyńska.

W Małopolsce również są szkoły przyjazne edukacji domowej, jak chociażby krakowska niepubliczna Kangurowa Szkoła. - Obniżanie kwoty subwencji wydaje się niezgodne z prawem równego traktowania wszystkich obywateli – mówi Witold Ligęza, dyrektor szkoły.

Jego zdaniem dobrym rozwiązaniem byłoby przekazanie części pieniędzy w ręce rodzin.

Takie stanowisko będzie prezentowane przez rodziców na dzisiejszym spotkaniu w MEN. – Nie chodzi nam o gotówkę, bo to mogłoby dla wielu być demoralizujące, ale jakąś formę bonu edukacyjnego, który rodziny mogłyby przeznaczyć np. na udział dzieci w zajęciach, czy zakup pomocy dydaktycznych – zaznacza Zdzisław Borys.

MEN nie wyklucza takiego rozwiązania. - System funkcjonowania edukacji domowej zostanie poddany analizie – zaznacza Joanna Dębek, rzeczniczka resortu. - Choć środki finansowe nigdy nie były przekazywane ani przewidziane dla rodziców uczniów korzystających z edukacji domowej, to jednak jesteśmy otwarci na wszelkie uwagi i opinie w tym  temacie.
 

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio