Za niespełna dwa tygodnie rozpoczną się egzaminy ósmoklasisty. Razem z polskimi uczniami do testów z języka polskiego, matematyki i języka obcego przystąpi niemal 7 tys. ukraińskich uczniów. Na egzaminie z matematyki i języka obcego wszystkie polskie polecenia będą przetłumaczone na język ukraiński.
Po polsku bez znajomości polskiego
Najwięcej kontrowersji budzi jednak pomysł, by dzieci z Ukrainy po zaledwie kilku tygodniach nauki zdawały egzamin z języka polskiego po polsku. Co prawda, polecenia do zadań mają również zostać przetłumaczone na ukraiński, ale same teksty, w tym fragmenty lektur już nie. Po polsku trzeba będzie też napisać rozprawkę lub opowiadanie.
- Na egzaminie z języka polskiego sprawdzamy znajomość języka polskiego, i nie da się tego sprawdzić w języku ukraińskim - tłumaczy w rozmowie z “Miastem Pociech” dr Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej
Ukraińscy uczniowie otrzymają arkusze przeznaczone dla uczniów cudzoziemskich, których treść jest dostosowana do możliwości dzieci słabiej znających język polski. Nie oznacza to, że będzie dużo łatwiej. Podczas ubiegłorocznego egzaminu cudzoziemcy musieli wykazać się między innymi znajomością “Latarnika” Henryka Sienkiewicza, a jedno z zadań brzmiało: “Spośród lektur obowiązkowych, innych niż Latarnik, wybierz tę, której bohater doświadczył w życiu wielu trudności. Podaj tytuł tej lektury oraz jej bohatera. Uzasadnij swój wybór. W uzasadnieniu przywołaj sytuację z tej lektury, ilustrującą Twoją argumentację”.
W pisaniu uczniom mają pomóc słowniki polsko-ukraińskie i ukraińsko-polskie oraz wydłużony czas egzaminu.
Działacze edukacyjni już miesiąc temu wysłali w tej sprawie list do premiera i ministra edukacji. Domagają się, by egzamin po ósmej klasie dla uczniów z Ukrainy został odwołany lub przeprowadzony na odrębnych zasadach. Minister Czarnek nie podziela tej argumentacji. Dziś na łamach “Dziennika Gazety Prawnej” wyjaśnił dlaczego upiera się, by uczniowie z Ukrainy byli traktowani na równi z polskimi.
Nie jesteśmy od dawania komukolwiek przywilejów
Najpierw zaznaczył, że egzaminu wcale nie trzeba zdawać. - Warunkiem ukończenia szkoły podstawowej jest samo przystąpienie do egzaminu. Podkreślałem to już wielokrotnie - przypomniał minister.
Na sugestie, że wynik testów jest przepustką do szkół średnich odparł: - Tak, jednak to nie my wywołaliśmy wojnę w Ukrainie, takie są czasy. Nie możemy zrównać dziecka, które nie zna języka, nie zna literatury polskiej z dzieckiem, które przez osiem lat chodziło do szkoły podstawowej i uczyło się w naszym systemie. Nie możemy tym pierwszym dać specjalnej przepustki do szkół średnich, bo byłoby to dyskryminacją naszych uczniów. Nie jesteśmy od dawania komukolwiek przywilejów.
Ukraińcy zajmowaliby miejsca w najlepszych polskich liceach?
Czarnek stwierdził też, że za to właśnie dziękuje mu ukraiński minister edukacji. Za co konkretnie?
- Za to, że się ukraińskimi dziećmi opiekujemy, ale nie wciągamy za uszy do naszego systemu edukacji, bo ci młodzi ludzie są potrzebni Ukrainie, tamtejszym szkołom, oni muszą tam wrócić jak najliczniej, jeśli kraj ma się odbudowywać, rozwijać po wojnie. Gdybyśmy zwolnili te dzieci z egzaminu z języka polskiego, to doprowadzilibyśmy do tego, że zdawałoby egzamin ósmoklasisty nie ok. 7 tys. osób, ale nawet 2-3 razy tyle, i zajmowaliby miejsca w najlepszych polskich liceach.
Zdaniem ministra edukacji byłaby to “gotowa recepta na wybuch antyukraińskich nastrojów”.