Nie od dziś wiadomo, że dziecko plus muzyka to bardzo dobre połączenie i to już od najmłodszych lat. A może nawet wcześniej, bo specjaliści przekonują, że słuchanie określonych gatunków (np. muzyki poważnej), wpływa pozytywnie na dziecko jeszcze w okresie prenatalnym. A potem mamy sięgają po kołysanki przy usypianiu maluszków, wielu rodziców przyznaje się też, że już od okresu niemowlęctwa po wiek przedszkolny, stara się zainteresować dziecko muzyką klasyczną, czy innym bardziej nobliwym gatunkiem, niż wszędobylski pop.
A co zrobić, gdy czujemy że nasze dziecko jest już na tyle duże, że samo mogłoby zaistnieć w krainie dźwięków? Dajmy mu instrument do ręki! Ale jaki? I czy to nie za bardzo obciąży przepracowanego ucznia? Spytaliśmy o opinię ekspertów, rodziców i same dzieciaki.
Radość z nauki
- Lubię grać na fortepianie, bo jest to przyjemne i piękne – mówi z rozmarzeniem ośmioletnia Sandra, która pierwszy raz do instrumentu usiadła w przedszkolu w wieku 3 lat. Wraz z nią próbowała cała grupa maluchów, ale w końcu na regularne lekcje wyraziło chęć kilkoro dzieci.
– Pamiętam jej pierwsze występy i choć to była bardzo prosta seria dźwięków, bo nie można było tego jeszcze nazwać melodią, to widziałam ogromne skupienie na jej buzi. Czułam, że chce pokazać mi coś ważnego. Wtedy też pani nauczycielka powiedziała, że Sandra jest bardzo muzykalna i kontynuowaliśmy naukę w przedszkolu, a teraz w domu – opowiada mama dziewczynki.
Emilka ma pięć lat i jest doskonałym przykładem tego, że dziecko potrafi samo wybrać instrument, który je najbardziej zafascynuje. I nawet może nas tym zaskoczyć. Emilka, gdy miała cztery latka przyszła z rodzicami na dzień otwarty w osiedlowym domu kultury, gdzie odbywał się m.in. pokaz gry na perkusji.
- Na pytanie czy chce spróbować, odpowiedziała bardzo cicho i nieśmiało „tak”. Po tym jednym razie poprosiła o więcej i zapisaliśmy ją na zajęcia. Już po trzech miesiącach zauważyliśmy efekty lekcji. Stała się pewniejsza siebie, a na rytmice w przedszkolu zaczęła nadawać rytm do ćwiczeń dla wszystkich dzieci. Dziś po roku nauki cieszymy się jak nasza córeczka rozwinęła się muzycznie, także pod względem wiedzy o perkusji i że granie na niej sprawia jej taką radość – mówi mama Emilki.
Dzieci stworzone do muzykowania
Maria Mostowik z Poradni Psychologicznej- Pedagogicznej nr 3 w Krakowie mówi, że widzi ogromne korzyści w tym, że najmłodsi uczą się gry na instrumencie. Zaobserwowała je nie tylko na podstawie swoich dzieci, ale też podopiecznych z poradni. Naukę najlepiej rozpocząć około 6. roku życia, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbować wcześniej czy później. I niekoniecznie potem mały muzykant musi stać się wielkim wirtuozem. Ta nauka z dzieciństwa, przyniesie mu jednak korzyści na długie lata, niezależnie jaki wybierze kierunek.
Jako pierwszą z zalet podaje, że granie na instrumencie ma istotny wpływ na rozwój intelektualny dziecka:
- Muzykujące dzieci wykazują się większą zdolnością uczenia się, mają lepszą pamięć i potrafią się zmobilizować do pracy. W końcu muszą przebrnąć przez strony nut, opanować dany utwór, a to rozwija mózg lepiej i ciekawiej niż np. nauka na pamięć wierszyka – mówi Maria Mostowik.
Nauka gry na instrumencie kształtuje także charakter i wymaga dobrej organizacji czasu. Tutaj pole do popisu mają rodzice i opiekunowie, którzy często muszą zawieźć dziecko na lekcję gry, dopilnować, żeby ćwiczyło w domu. To zdaniem psychologów jeszcze bardziej zacieśnia rodzinne więzy, a ukoronowaniem wszystkiego jest koncertowanie dziecka podczas uroczystości rodzinnych, np. świąt.
- Muzyka łagodzi obyczaje. Widać to w muzykujących domach, ale także u samych małych muzyków. Takie dzieci potrafią się skupić, wyciszyć emocje. Muzyka je odpręża, daje powód do zadowolenia z siebie i uczestnictwo w procesie twórczym – mówi Maria Mostowik.
Nie bez znaczenia jest również to, że nauka gry na instrumencie to wspaniała alternatywa na spędzanie wolnego czasu i odciągnięcie dzieci od komputera czy innych nowinek elektronicznych, które teraz opanowały dziecięce umysły.
- Obcowanie z muzyką poszerza horyzonty, wiedzę i pozwala na nawiązanie kontaktów z nietuzinkowymi osobami, np. innymi rówieśnikami, którzy grają, nauczycielami i mistrzami, a nawet z artystami, którzy swoje życie spędzili na scenie. Tam nasze dzieci mogą nabyć głębsze wartości i wrażliwość, o które tak trudno w dzisiejszym szybkim i agresywnym świecie – mówi psycholog.
Jestem gwiazdą
Granie na instrumencie daje także większe możliwości do autoprezentacji czy występów. To z kolei uczy śmiałości i otwartości, tak ważnych cech nie tylko na poziomie edukacji.
Występy mogą mieć miejsce w prestiżowych miejscach jak sale koncertowe czy filharmonia, jak w przypadku adeptów szkół muzycznych, ale także w szkołach powszechnych, np. na akademii czy klasowej wigilii. To bardzo jednoczy klasę, a na co dzień nieśmiałe czy mające problemy w relacjach rówieśniczych dzieci – mogą wreszcie zabłysnąć.
- Mój syn jest właśnie takim nieśmiałym chłopcem, dlatego gdy nagle oznajmił, że na wigilię klasową zabiera gitarę, byłam tym miło zaskoczona. Przeżył bardzo swój występ, w domu nawet opowiadał, że kilka razy pomylił akordy, ale widziałam jaki jest z siebie zadowolony. Jego występ przyjęły też bardzo ciepło dzieci i pani wychowawczyni. Nikt nie zauważył , że się pomylił, a na kolejne urodziny dostał od kolegi pięknie wydaną książkę o historii gitary. Myślę, że wreszcie poczuł się specjalistą w swojej dziedzinie – mówi mama dziesięcioletniego Pawła, który lekcje z gry na gitarze pobiera w domu.
Dziecko poczuje się jeszcze ważniejsze i bardziej dostrzeżone, kiedy weźmie udział w konkursie muzycznym. Jak zapewniają nauczyciele, to także zmotywuje je do większego wysiłku , bo wtedy mali muzycy robią największe postępy.
W domu czy w szkole muzycznej?
Możliwości rozwoju muzycznego dziecka jest sporo począwszy od lekcji prywatnych, zajęć w Domach Kultury po ogniska muzyczne i podjęcie nauki w szkole muzycznej. Którą drogę wybrać?
- Szkoła muzyczna jest najlepszą drogą – przekonuje Błażej Kociuban, artysta skrzypek z Krakowa i nauczyciel w Szkole Muzycznej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Po pierwsze nauka gry na instrumencie jest bezpłatna i pod okiem najlepszych specjalistów. Uczniowie mogą wypożyczyć instrument, co jest istotne na początku, bo dziecko może zmienić zdanie i na przykład zrezygnować z nauki po kilku klasach. Ponadto w takiej placówce prowadzone są zajęcia z rytmiki, kształcenia słuchu, wiedzy muzycznej, itp.
Czy szkoła muzyczna ukierunkowuje już przyszłość naszego dziecka?
- Absolutnie nie – przekonuje Błażej Kociuban. – Zapewnia gigantyczny rozwój młodego człowieka pod względem emocjonalnym i intelektualnym, który będzie procentował w dorosłym życiu bez względu na to czy uczeń zostanie wirtuozem czy po prostu melomanem. Znam wiele osób, które skończyły pierwsze sześć klas, a dziś pracują w zawodzie lekarza i prawnika. Zgodnie jednak podkreślają, że tej edukacji zawdzięczają bardzo dużo – dodaje muzyk i jako wzór podaje Szwajcarię, w której wychowanie muzyczne odgrywa bardzo dużą rolę, a szkoły muzyczne cieszą się wielką popularnością, co przekłada się potem na powszechną wrażliwość i świadomość muzyczną oraz pełne sale koncertowe:
- Zważywszy na tak bogatą historię muzyczną Polski, która miała tylu genialnych wykonawców i kompozytorów, powinniśmy coś takiego obserwować także w kraju, ale niestety tak nie jest. Nadzieję widzę w tym, że zmienia się podejście rodziców do edukacji muzycznej dzieci – stwierdza.
Basia dała radę
Egzamin do szkoły muzycznej to był wielki dzień dla sześcioletniej Basi i jej mamy, która z córką przeżywała te emocje. Wcześniejsze lekcje muzyki w domu i wsparcie rodzica jednak wystarczyło. Mała dziewczynka zjednała sobie przychylność komisji.
– Myślę, że ona nie wiedziała naprawdę co ją czeka i dlatego była zdenerwowana. Powiedziała przed wejściem, że zagra i zaśpiewa, ale tylko na siedząco. Oczywiście musiała stać, jak każde dziecko i dała radę – opisuje mama.
Basia uczy się w pierwszej klasie skrzypiec. Dostała już piątkę w serduszku i kilka pochwał, więc przychodzi do szkoły z entuzjazmem. Dwie dziewczynki z jej klasy jednak już zrezygnowały z nauki.
Mama Basi już teraz zapowiada, że nie wiąże przyszłości córki z muzyką, chyba że z czasem okaże się, że jest naprawdę wybitna w tym co robi: - Zapisaliśmy Basię do szkoły muzycznej, bo chcemy zadbać o jej harmonijny rozwój, wszechstronne wykształcenie i aby nabywanie zdolności gry na skrzypcach i ciężka praca, ukształtowały jej charakter na przyszłość – mówi mama.
Psycholog Maria Mostowik zwraca także uwagę, że pierwsze koncerty czy egzaminy małych muzyków budzą ogromne emocje, uczą przeżywania sukcesów jak również porażek. Chronienie dzieci przed takimi doświadczeniami nie jest korzystne na dłuższą metę. Podkreśla jednak, że nieumiejętne wprowadzanie dziecka w świat muzyki, może przynieść więcej szkody, niż pożytku. Już na starcie nauki, trzeba się wsłuchać w potrzeby dziecka i nie wolno niczego robić na siłę. Jeśli samo nie wybiera swojego instrumentu, trzeba zwrócić uwagę na jego predyspozycje, a nawet poprosić o pomoc specjalistę-muzyka.
- A co najważniejsze, dzieci, które nie interesują się muzyką, nie wykazują talentu w tym akurat kierunku, w żadnym wypadku nie powinny być do tego zmuszane, bo będzie to dla nich droga przez mękę! – ostrzega Maria Mostowik.
KOKURS SKRZYPCOWY DLA UCZNIÓW SZKOŁY MUZYCZNEJ:
Grupa Art Sonore i Błażej Kociuban zapraszają uczniów I-III klasy szkoły muzycznej na konkurs skrzypcowy, który odbędzie się 15 grudnia w Kalwarii Zebrzydowskiej. Finałowy koncert laureaci zagrają o godz. 19 w Klasztorze oo. Bernardynów. W puli nagród znajdują się m.in. bony zakupowe ufundowane przez Sklep Muzyczny Pawlikowscy w Krakowie, finaliści nagrają także po jednym utworze na płytę, którą wyda ArtSonore. Zapraszamy!