Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Nauczycielki z Ukrainy mogą zapełnić luki kadrowe w polskich szkołach [ROZMOWA]

09.03.2022

Anna Kolet-Iciek redakcja@miastopociech.pl

Nauczycielki z Ukrainy mogą zapełnić luki kadrowe w polskich szkołach [ROZMOWA]

fot. pexels.com

Jak informuje minister edukacji Przemysław Czarnek do polskich szkół trafiło już ponad 11,5 tys. dzieci ukraińskich uchodźców. W samym Krakowie jest 600 takich uczniów. 30 z nich znalazło swoje miejsce w Zespole Szkół Ogólnokształcących im. J.Słowackiego STO w Krakowie. Wraz z uczniami w szkole pojawiły się ukraińskie nauczycielki. - Chętnych do pracy w polskich szkołach jest bardzo dużo - mówi w rozmowie z nami Iwo Wroński, dyrektor ZSO im. Słowackiego.


Anna Kolet-Iciek: Jak radzą sobie ukraińscy uczniowie, którzy trafili do pana szkoły?

Iwo Wroński: Na razie jest za wcześnie, żeby móc coś na ten temat powiedzieć. Na początku każde z tych dzieci przychodzi do nas smutne i zapłakane, ale po jakimś czasie to się zmienia. Nie znaczy, że stają się szczęśliwe, ale szkoła pozwala im chociaż na chwilę zapomnieć o wojennej traumie, oderwać się od złych informacji płynących z ich kraju. Każde 15 minut innego życia jest dla tych dzieci bardzo ważne. Zatrudniliśmy też ukraińską psycholog, która będzie im pomagać.

Ukraińcy są zainteresowani posyłaniem dzieci do polskich szkół?

Bardzo. Przyjęliśmy 30 dzieci, których rodziny znalazły schronienie w domach naszych nauczycieli lub uczniów. Więcej już nie damy rady. Nie mamy gdzie dostawiać ławek, ale potrzeby są znacznie większe i cały czas muszę odsyłać kolejne dzieci do innych szkół. Najmłodsze z naszych ukraińskich dzieci są w przedszkolu, najstarsze chodziły w Ukrainie do jedenastej klasy, co w naszym systemie jest odpowiednikiem trzeciej klasy liceum. To oznacza, że w tym roku - zgodnie z ich programem - powinni przystąpić do matury i to jest dla nas największy problem. Czekamy na decyzję ministerstwa edukacji Ukrainy i jeśli będzie taka wola po tamtej stronie, to oczywiście postaramy się zorganizować dla nich ten egzamin.

Kto finansuje ich edukację?

Cała społeczność szkoły. Dzieci zostały objęte stypendium umożliwiającym im bezpłatną naukę. Bardzo pomagają rodzice naszych uczniów, którzy opłacają obiady dla tych dzieci, kupują książki, podręczniki, przybory szkolne, laptopy. Zgłosiliśmy tych uczniów do systemu informacji oświatowej i liczymy na to, że otrzymamy na nich subwencję z budżetu państwa. Wynosi ona 500 zł miesięcznie na dziecko, więc i tak nie rozwiąże to wszystkich naszych problemów. Teraz pilnie potrzebujemy pieniędzy na pensje dla nauczycielek z Ukrainy, które zatrudniliśmy w związku z przyjęciem tych uczniów. Muszę zdobyć sponsorów, żeby wypłacić im przynajmniej minimalne wynagrodzenie.

Czy ci uczniowie uczestniczą we wszystkich lekcjach razem z polskimi kolegami?

Tak. Dla nich to bardzo ważne, by być wśród rówieśników. Nie chcemy prowadzić dla nich czegoś w rodzaju świetlicy z grami i zabawami integracyjnymi. Naszą ambicją jest, żeby te dzieci ukończyły u nas klasy adekwatne do swojego wieku. Żeby w czerwcu otrzymały świadectwo polskiej szkoły i mogły kontynuować naukę w kolejnej klasie. Nie ważne czy będzie to w Polsce czy Ukrainie. Obecnie toczy się walka o to, żeby te dzieci nie straciły całego roku edukacji.

Czy taka nauka bez znajomości języka polskiego może być efektywna?

Z tą znajomością języka rzeczywiście jest różnie. Żadne z tych dzieci nie mówi płynnie po polsku. Są takie, które dużo rozumieją, ale także takie, które nie rozumieją prawie nic. Dlatego otrzymują oni wsparcie od zatrudnionych przez nas nauczycielek. Pani, która jest nauczycielką matematyki chodzi z nimi na lekcje i pomaga im w zrozumieniu tego co się tam dzieje. Mamy też nauczycielkę, która w Ukrainie uczyła języka polskiego jako obcego i ona zapewnia im dodatkową naukę języka. Jednak w opanowaniu języka najbardziej pomaga przebywanie wśród rówieśników. Z dnia na dzień będzie coraz lepiej.

W Krakowie trwa walka o uruchomienie dla dzieci uchodźców ukraińskiej szkoły uczącej zgodnie z ukraińską podstawą programową.

Przysłuchuję się tej dyskusji. Też uważam, że takie szkoły powinny powstać, bo dla tych dzieci byłoby lepiej gdyby uczyły się zgodnie ze swoją podstawą programową. Gdyby takie szkoły powstały rodzice mieliby wybór, mogliby zdecydować o posłaniu dziecka do polskiej lub ukraińskiej placówki. Chętnie pomożemy w założeniu takiej placówki. Ale mówiąc szczerze, nawet sami Ukraińcy nie wierzą, że taka szkoła w ogóle powstanie i dlatego zapisują dzieci do polskich.

Ilu nauczycieli z Ukrainy udało się panu zatrudnić?

Oprócz psychologa, mamy również nauczycielkę matematyki; nauczycielkę języka angielskiego; panią, która na Ukrainie uczyła języka polskiego jako obcego oraz jedną panią, która nie jest nauczycielką, ale pomaga dzieciom jako tłumacz i opieka. Wszystkie one przyjechały do Polski po wybuchu wojny. Zatrudnienie nauczycieli z Ukrainy nie jest żadnym problemem. Na biurku mam znacznie więcej podań o pracę niż jestem w stanie przyjąć. Są to głównie podania nauczycielek, które uciekły przed wojną ze swoimi dziećmi i teraz szukają w Polsce zatrudnienia. Takich osób jest naprawdę bardzo dużo. Co istotne, są one bardzo dobrze wykształcone. Myślę, że ci nauczyciele są w stanie w krótkim czasie załatać ogromne luki kadrowe, które mamy w szkołach. Proszę sprawdzić na stronie kuratorium oświaty, w samej Małopolsce potrzeba obecnie ponad 500 nauczycieli. Znalezienie matematyka graniczy z cudem, w wielu szkołach nie odbywają się lekcje ważnych przedmiotów, bo nie ma ich kto uczyć. Bywa, że matematyki uczą za zgodą kuratora osoby bez odpowiednich kwalifikacji np. wuefista lub nauczyciel plastyki. A tu mamy nauczycieli dyplomowanych, po kierunkowych studiach magisterskich.

Dyrektorzy szkół nie będą mieli wątpliwości przy zatrudnianiu osób z zagranicy?

Gwarantuję, że każdy dyrektor, który zobaczy takie CV, z jakim ci nauczyciele tu przyjeżdżają, od razu wystąpi do Urzędu Grodzkiego (bo taka jest procedura) o zgodę na zatrudnienie, z pewnością szybko ją otrzyma i po siedmiu dniach będzie mógł podpisać umowę o pracę. Ale uwaga! Dziś zaskoczyło mnie to, że nasze pensje wcale nie są atrakcyjne dla nauczycieli z Ukrainy.

W swoim kraju zarabiają więcej?

Porównywalnie, ale dziwi ich to, że tak niskie zarobki mają nauczyciele pracujący w państwie członkowskim Unii Europejskiej. Zdarzyło mi się nawet, że dwie panie odmówiły pracy za taką stawkę.

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio