- Na dzień dzisiejszy mechanizm wdrożony w sierpniu sprawdza się nieźle, ale pandemia rzeczywiście się rozszerza, dlatego być może te zasady trzeba będzie zaostrzyć - tak Mateusz Morawiecki zapowiedział wczoraj zmiany jakie rząd chce wprowadzić w funkcjonowaniu szkół w dobie pandemii.
Szef rządu podkreśla, że obecnie 98 proc. działa “w miarę normalnie”, ale widać sporą absencję uczniów. - To oznacza, że być może trzeba będzie znowu dokonać pewnego ograniczenia, ale o tym zakomunikujemy w stosownym czasie - zapowiedział premier.
Szczegóły mamy poznać jutro.
Tymczasem na oficjalnym profilu ministerstwa edukacji ukazała się grafika wraz z komunikatem, w którym czytamy, że "szkoły i placówki oświatowe nie są głównym źródłem zarażenia koronawirusem - stanowią jedynie ok. 2 proc. wszystkich zakażeń".
MEN informuje też, że obecnie ponad 98 proc. placówek oświatowych pracuje w trybie stacjonarnym; 674 prowadzą naukę w trybie mieszanym, a 147 jest zamkniętych i nauka odbywa się całkowicie zdalnie. Te dane mogą być jednak niepełne, bo bywa, że dyrektor szkoły, w której pojawił się wirus nie mogąc dodzwonić się do sanepidu w celu uzyskania zgody na nauczanie zdalne sam podejmuje decyzję o zamknięciu placówki wprowadzając tzw. dni dyrektorskie z przysługującej mu puli.
MEN zdementowało też krążącą w sieci informację jakoby rząd podjął decyzję, że od 20 października wszystkie szkoły mają zostać zamknięte.
Sprawdziliśmy, jakie są oczekiwania nauczycieli i dyrektorów szkół jeśli chodzi o dalsze funkcjonowanie placówek.
Związek Nauczycielstwa Polskiego zaapelował do rządu, by w szkołach znajdujących się w czerwonych strefach automatycznie przechodzono na nauczanie zdalne. Związkowcy chcą również wprowadzenia zapisu uprawniającego dyrektora szkoły do podjęcia decyzji o nauczaniu hybrydowym, bez konieczności uzyskania pozytywnej opinii sanepidu.
Domagają się także:
- zwiększenie nakładów finansowych na oświatę ze względu na rosnące koszty utrzymania szkół w okresie pandemii
- doposażenie szkół w środki czystości i dezynfekcji
- wyposażenie pracowników w sprzęt ochrony osobistej (maseczki z filtrem, przyłbice, przesłony z pleksi w miejscu pracy pracowników powyżej 60 r.ż. czy z problemami zdrowotnymi),
- przeprowadzanie badań przesiewowych nauczycieli i pracowników
- dostępność do bezpłatnych testów dla pracowników oświaty
- bezpłatne szczepienia na grypę dla pracowników oświaty
- zmniejszenie liczebności klas.
Z apelem do rządu o wprowadzenie pilnych zmian w celu zapewnienia bezpiecznego pobytu dzieci w szkołach zwrócili się również dyrektorzy, nauczyciele i działacze oświatowi zrzeszeni w liczącym ponad 6,5 tys. członków Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO).
- Z niepokojem obserwujemy brak inicjatywy państwa, sprawiający, że ponad 4,5 miliona polskich dzieci stało się uczestnikami ryzykownego eksperymentu – nieprzemyślanego, źle zaplanowanego powrotu uczniów do szkół we wrześniu br., w czasie epidemii COVID-19, co zmierza do jesiennego kryzysu edukacji, odebrania uczniom szansy na w miarę normalną edukację do końca bieżącego roku - napisali dyrektorzy w swoim stanowisku zarzucając rządzącym liczne zaniedbania.
Przedstawiciele OSKKO przygotowali również własne propozycje dotyczące dalszego funkcjonowania szkół. Chcą m.in. by o edukacji zdalnej lub hybrydowej mógł decydować dyrektor bez pytania sanepidu o zgodę. Podobnie jak ZNP, dyrektorzy chcą podziału klas na mniejsze grupy. Zauważają, że w szkołach z dnia na dzień ubywa nauczycieli, którzy są chorzy bądź objęci kwarantanną, w związku z tym proponują, by do pomocy w opiece i kształceniu byli kierowani studenci kierunków pedagogicznych. - Powołanie nauczycielskie zaczyna się już na studiach i pora to udowodnić - argumentują.
Przedstawiciele OSKKO domagają się również zmiany “nierealistycznych podstaw programowych”; pilnego wyposażenia szkół w sprzęt do transmisji lekcji; wyasygnowania środków na zatrudnienie nauczycieli do zastępstw za nieobecnych kolegów; a także zapewnienia wsparcia psychologicznego i społecznego dla uczniów.