Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

List otwarty do ministra: Otwórzcie szkoły, ratujcie matki!

18.06.2020

Anna Kolet-Iciek redakcja@miastopociech.pl

List otwarty do ministra: Otwórzcie szkoły, ratujcie matki!
W sieci krąży list otwarty do ministra edukacji podpisany przez “Matkę Polkę”. Choć utrzymany w zabawnym tonie, to jednak porusza problem, który dla wielu wcale śmieszny nie jest. “Jak wszystkie zajmiemy miejsca w Tworkach, Abramowicach, czy innym Kobierzynie, to dopiero się Pan przekona, co oznacza słowo kryzys!” - ostrzega autorka listu.

“ List otwarty do Ministra Edukacji, Premiera i Prezydenta RP. Otwórzcie szkoły, ratujcie matki!” pochodzi z bloga calareszta.pl, którego autorką jest mieszkająca w Krakowie mama trojaczków. Oto fragment listu: 

“Szanowny Panie Ministrze! - pisze “Matka Polka”

Apeluję, na razie po dobroci: otwórzcie szkoły. Już przeboleję teraz, łaski Pan nie robi, oceny wystawione, od września otwórzcie szkoły.

"Stałam się wychowawcą, polonistą, matematykiem, anglistą ..."

Prośbę swą motywuję następująco:

Od 12 marca siedzę z moimi kochanymi bombelkami w domu. Czy Pan wie, że to już prawie 100 dni? W tym czasie stałam się wychowawcą, polonistą, matematykiem, anglistą, wuefistą, nauczycielem muzyki i plastyki (...)

Objęłam też etat pani sprzątającej. Dodatkowo dorabiam na stołówce, w bardzo ciężkich warunkach. Klient jest awanturujący się, bardzo głodny, wymagający i o wysublimowanym guście, jednym słowem: byle czego nie zeżre, a jeść chce 5 razy dziennie w te lepsze dni. W inne stoi przy lodówce od rana do nocy, jak sęp czekający na padlinę (...)

"To już 100 dni, Panie Ministrze. 100. Sto. 2400 godzin. I bardzo dużo minut"

Po godzinach robię też jako animator czasu wolnego (kiedyś: Instruktor KO) organizuję wycieczki, wieczorki, bale. Pozwolę sobie ponownie przywołać liczby. To już 100 dni, Panie Ministrze. 100. Sto. 2400 godzin. I bardzo dużo minut.

I tak ciągnąc te etaty, dokształcając się przy okazji z części mowy i drzew liściastych występujących w Polsce, próbuję wykonywać swoją pracę. Nie wszyscy klienci rozumieją, że przy omawianiu strategii marketingowej na najbliższe miesiące, ja aktualnie przepytuję z “Psa, który jeździł koleją”, mieszam zupę, rozwieszam pranie, a nogą odkurzam, bo się rozsypało, mamusiu. Ja wiem, że ZUS mi Pan podarował za ostatnie trzy miesiące i jakiś grosz z tarczy antykryzysowej wpadł, ale przy tej szarańczy codziennie pustoszącej mój dom, to jest wszystko mało. Mało Panie Ministrze!

Do tego wszystkiego dochodzi mąż, który, zauważyłam dopiero teraz, męczący jest, na przykład strasznie głośno oddycha! Robi wokół siebie dużo niepotrzebnego zamieszania, ciągle szuka rzeczy, których ja wcale nie pochowałam po domu, a jako pracownik międzynarodowej korporacji przyspawany jest do biurka codziennie od 8 do 18 (...)

"Mogę się zgodzić na choćby 3 godzinki dziennie, nauczanie na zakładkę, co drugi dzień, system zmianowy"

Ja bardzo kocham moje dzieci i męża, ale dla zdrowia psychicznego mojego i mojego boguduchawinnego psa, bardzo Pana proszę – niech ich Pan stąd zabierze, niech się Pan zlituje, otwórzcie szkoły! Niech one wyjdą, te dzieci, z tego domu. Chętnie przedyskutuję z Panem opcje, mogę się zgodzić na choćby 3 godzinki dziennie, nauczanie na zakładkę, co drugi dzień, system zmianowy. Cokolwiek, tylko błagam: otwórzcie szkoły. Bo jak się skończą wakacje, to Panie Ministrze będzie już ponad 170 dni razem! Panie Ministrze, to przecież prawie pół roku.

Wysuwam żądania: albo od września otworzycie szkoły, albo matki wyjdą na ulice. I niech się Pan dobrze zastanowi, czy się to Panu opłaca, drogi Panie. Wszak matka potrafi wszystkich zastąpić, ale niech Pan spróbuje zastąpić matkę! Jak wszystkie zajmiemy miejsca w Tworkach, Abramowicach, czy innym Kobierzynie, to dopiero się Pan przekona, co oznacza słowo kryzys!”

Cały list dostępny jest na blogu calareszta.pl

Fot. pixabay.com

Komentarze (1)

Mieszkanka Lubelszczyzny
22.06.2020 13:00
Super tekst, bardzo dużo prawdy. W tym czasie na matki spadło ZA DUŻO. Musimy codziennie gotować, bo stołówka przecież nie działa a z miasta boimy się zamawiać. Musimy przerabiać wszystkie przedmioty, zdania podrzędnie złożone, budowę skorupiaków itd. My mamy swoją pracę, albo domu zdalną (ale to jest praca, odpowiedzialna, wymagająca skupienia) albo wychodzimy jako pielęgniarki do szpital, jako sklepowe do supermarketu. nawet jak 12-latekk zostanie sam w domu to on się lekcji nie czepia, tylko gra w gry, bo nie ma nadzoru. Taka jest prawda.

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio