Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Kolejka po wiedzę i wiarę. Szkoły katolickie przeżywają oblężenie

05.09.2013

Kolejka po wiedzę i wiarę. Szkoły katolickie przeżywają oblężenie
Niż demograficzny od kilku lat dokucza każdemu z wyjątkiem szkół prowadzonych przez zakony i organizacje kościelne. Te mają się w Polsce świetnie, a rodzice często z kilkuletnim wyprzedzeniem zapisują do nich swoje dzieci. Co ciekawe, robią to zarówno gorliwi katolicy, jak i osoby niewierzące.
 
W tym roku w całej Polsce zamknięto kilkaset szkół, a po wielu z tych, które uratowały się przed likwidacją hula wiatr. Powodem jest oczywiście niż demograficzny. W ciągu siedmiu lat liczba uczniów w całej Polsce zmniejszyła się o 1,5 mln. Z krakowskich szkół ubyło w tym czasie aż 16 tysięcy dzieci.

Tymczasem są szkoły, których ten problem nie dotyka nawet w najmniejszym stopniu. To szkoły katolickie, których liczba cały czas rośnie. W ciągu ostatnich 10 lat zwiększyła się ona o blisko 40 proc. W 2003 roku w całym kraju mieliśmy 407 szkół katolickich, dziś jest ich ok. 560. Tylko w tym roku powstało aż 17 nowych. W sumie w szkołach katolickich uczy się ponad 60 tysięcy dzieci.

- Pod tym względem Kraków jest wyjątkowy – przyznaje siostra Maksymiliana Wojnar z Rady Szkół Katolickich w Polsce. – Tutaj to szkolnictwo rozwija się najlepiej. W całej Archidiecezji Krakowskiej mamy 49 szkół, w których uczy się ponad 6700 dzieci. W samym Krakowie są 23 takie placówki i 5300 uczniów.

W tym roku w naszym mieście powstała kolejna taka szkoła. To Publiczne Gimnazjum im. Królowej Apostołów prowadzone przez Księży Pallotynów, którzy przejęli zlikwidowane Gimnazjum nr 50. Następna szykuje się do otwarcia. Będzie to prywatne Szkoła Podstawowa Przymierza Rodzin. Właściwie podstawówka miała ruszyć już od tego roku, chętnych do nauki nie brakowało, ale problemy lokalowe zmusiły jej założycieli do odłożenia tych planów. 

– Zapotrzebowanie na takie szkoły jest w całym kraju bardzo duże – mówi siostra Maksymiliana Wojnar.

Wiedzeni duchem wiary

Do większości szkół katolickich rzeczywiście ustawiają się długie kolejki chętnych. Na początku września portal miastopociech.pl opisywał przypadek szkoły podstawowej prowadzonej w Krakowie przez Siostry Augustianki. Rodzice, chcąc zapisać do niej swoje dzieci na przyszły rok szkolny, przez kilka dni koczowali w aucie zaparkowanym pod szkołą. „Kolejka rodziców oczekujących na zapisanie dziecka do pierwszej klasy na rok szkolny 2014/2015 w Szkole Podstawowej nr 160 Zgromadzenia Sióstr Augustianek… Stoimy od 31 sierpnia” - głosił napis, który umieścili na tablicy tuż obok auta. Jak co roku większość chętnych i tak musiała odejść z kwitkiem, bo niemal wszystkie wolne miejsca zajęło rodzeństwo dzieci uczęszczających już do szkoły.

W części szkół rekrutacja na przyszły rok jest już zakończona, w niektórych za chwilę ruszy.

- My mamy listę, na której wpisane są kilkuletnie dzieci – przyznaje dr Katarzyna Wójtowicz, wicedyrektor Katolickiej Szkoły im. Świętej Rodziny z Nazaretu, prowadzonej przez Caritas. –Co prawda nie jest ona wiążąca przy przyjmowaniu, ale rodzice czują się bezpieczniej, gdy się na niej znajdą.

Fenomen szkół katolickich dobrze opisuje przykład byłego już Gimnazjum nr 31 z ul. Spółdzielców. Od kilku lat szkoła praktycznie wegetowała, bo mało kto chciał się tam uczyć. W 2011 r. do pierwszej klasy zgłosiło się zaledwie dwoje dzieci. Dwa lata temu szkołę zamknięto, a następnie oddano w ręce Zakonu Jezuitów. Powstało Publiczne Gimnazjum Jezuickiego im. Stanisława Kostki, które już w pierwszym roku przyjęło ponad 100 uczniów. Teraz w szkole uczy się przeszło 220 dzieci, a w tym roku chętnych do nauki było znacznie więcej niż wolnych miejsc i uruchomiono aż 5 pierwszych klas.

Szkoła niechętnie jednak chwali się swoimi sukcesami. Przez kilka dni próbowaliśmy się umówić na rozmowę z ojcem dyrektorem. Nie udało się. Niechęć wobec mediów, to zresztą jeden ze znaków rozpoznawczych szkół katolickich. - Nie potrzebujemy rozgłosu ani reklamy – można usłyszeć, gdy dzwoni się do którejś z nich z prośbą o rozmowę.

Do większości szkół katolickich nie jest łatwo się dostać. Na te kilka miejsc, których nie zajmie rodzeństwo starszych uczniów, prowadzona jest ostra selekcja. W niektórych przypadkach trudno jednak dowiedzieć się czegoś konkretnego na temat rekrutacji.
 
Na stronie Szkoły Augustianek zakładka „rekrutacja” nie działa. Szkoła Podstawowa nr 159 Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej w Krakowie deklaruje z kolei, że „otwarta jest dla wszystkich, którzy - wiedzeni duchem wiary - pragną wychowywać swoje dziecko w oparciu o katolicki system wartości”. - O przyjęciu nie decyduje kolejność zgłoszeń – uprzedzają siostry. - Pierwszeństwo mają ci, którzy autentycznie wybierają naszą szkołę dlatego, że chcą otrzymać pomoc w katolickim wychowaniu dzieci, uznając to za wartość. W dalszej kolejności dzieci, których rodzeństwo jest lub było uczniami naszej szkoły oraz absolwenci katolickich przedszkoli, szczególnie przedszkola urszulańskiego.

To oczywiście nie wystarczy. – Trzeba jeszcze przejść kilka rozmów kwalifikacyjnych – mówi pan Michał (imię zmienione, nazwisko do wiadomości redakcji), którego syn jest uczniem szkoły prowadzonej przez Siostry Urszulanki. – Dziecko musi też zaliczyć egzamin i to zarówno pisemny, sprawdzający m.in. jego percepcję, spostrzegawczość, umiejętność rysowania oraz ustny, badający dojrzałość szkolną. Śmialiśmy się z żoną, że łatwiej dostać się na studia, niż do szkoły Urszulanek.
 
Czas wolny? To nie u nas!

Mimo to nie brakuje takich, którzy próbują. Co ich przyciąga? 
- Poczucie bezpieczeństwa, małe klasy i większa niż gdzie indziej liczba zajęć dodatkowych – wymienia dr Katarzyna Wójtowicz. 

– W tych szkołach utrzymywana jest duża dyscyplina. Rodzice mają więc nadzieję, że jeśli poślą tam swoje dziecko, będzie ono podlegało większej kontroli, stanie się mniej rozbrykane, bardziej go dopilnują, a przede wszystkim będzie bezpieczniejsze. Wyobrażają sobie też, że w tego typu szkołach jest „lepsze towarzystwo” oraz mniej chamstwa i agresji – mówi w rozmowie z nami prof. Jan Hartman, filozof z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jego zdaniem jest to też rodzaj snobizmu. – Ludzie, którzy posyłają dzieci do takich szkół uważają, że to ich nobilituje, w ten sposób tworzą sobie złudzenie bycia we wspólnocie – twierdzi filozof.

- W naszym przypadku zdecydował poziom nauczania – mówi pan Michał.

- To podobnie jak u nas – dodaje pani Monika, której córka kilka lat temu skończyła Szkołę Sióstr Augustianek. – Ten poziom osiąga się jednak naprawdę ciężką pracą. .Dzieci uczą się tam bardzo dużo i mają mnóstwo zadań.

Kilka lat temu, na łamach jednej z małopolskich gazet siostra Ancilla Augustyn, dyrektorka SP nr 160 przyznała nawet, że jest „przeciwniczką wolnego czasu, bo dzieci robią wówczas rzeczy, które im się nie przydadzą w życiu”. Stąd większa niż w innych szkołach liczba zadań domowych oraz zajęć pozalekcyjnych, kółek zainteresowań i konkursów. 

To wszystko procentuje potem na egzaminach zewnętrznych. Na 20 najlepszych szkół podstawowych w mieście 5 to szkoły katolickie. Jeszcze więcej jest ich w czołówce krakowskich gimnazjów. Niekwestionowanym liderem wszystkich rankingów jest Publiczne Gimnazjum nr 52 Ojców Pijarów. 

Kasia jest uczennicą tej właśnie szkoły. – Wybrałam ją, bo jest najlepsza w mieście, ale też dlatego, że szło tam sporo moich koleżanek z podstawówki – przyznaje dziewczyna. - Jak tu jest? Na pewno trzeba się dużo uczyć i nie wolno pozwolić sobie na zaległości. 

Z kolei pan Radosław, którego córka kończyła Zespół Szkół Sióstr Nazaretanek na Kurdwanowie dodaje, że dla niego najważniejsze było bezpieczeństwo. – Do tej szkoły trudno jest się dostać komuś z zewnątrz. Jest furta i dzwonek więc dzieci są bezpieczne – mówi pan Radosław.

- Trzeba przyznać – dodaje prof. Jan Hartman, - że kościół katolicki, a zwłaszcza zakony, bardzo dobrze radzą sobie z prowadzeniem szkół i mają w tym zakresie sporo sukcesów. Dlatego, jeśli komuś odpowiada katolicki światopogląd, to posłanie dziecka do takiej placówki jest bardzo dobrym pomysłem.

Łaska wiary

Wysoki poziom nauczania sprawia jednak, że w kolejce do szkół katolickich ustawiają się nie tylko gorliwi katolicy, ale także osoby będące na bakier z wiarą.

Pan Rafał, tata Kasi z Gimnazjum Pijarów jest zachwycony wyborem szkoły. – Cieszę się również, że to szkoła katolicka. Choć sam jestem niewierzący, zazdroszczę tym, którzy otrzymali łaskę wiary – przyznaje otwarcie.
- W tych szkołach bardzo poważnie podchodzi się do religii – podkreśla pani Monika. – Mnie to odpowiadało, bo przynajmniej moje dziecko otrzymało wiedzę, której w domu w takim stopniu by nie dostało. I to jest dobra strona wyboru takiej szkoły. 

Rodzice Janki, która kilka lat temu kończyła żeńskie Liceum Sióstr Prezentek w Krakowie (od 2006 r. jest ono już koedukacyjne) w kościele bywają raz do roku – na pasterce, a mimo to nie mieli oporów, by posłać córkę do katolickiej szkoły, którą mama Janki znała z opowiadań koleżanki.

- To nie jest tak, że w tych szkołach trzeba się ciągle modlić – śmieje się Janka. - Były oczywiście msze, które poprzedzały lekcje, ale tylko w świąteczne dni, a religia nie była najważniejszym przedmiotem w szkole.

Za namową Janki, do Liceum Prezentek, poszła też jej kuzynka Ola:- I to był bardzo dobry wybór – mówi. -Szkoła świetnie przygotowała mnie do niełatwych studiów. Ważna była też dla mnie atmosfera powagi i spokoju, jaka tam panowała. Siostry były surowe, ale i tolerancyjne. Zabierały nas często do filharmonii, teatru i muzeów.

Zdaniem dr Anny Okońskiej-Walkowicz, byłej wiceprezydent Krakowa i prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego, dodatkowym atutem tych szkół jest ich dbałość o wychowanie, program kształtujący postawy i bogata oferta zajęć pozalekcyjnych dostosowanych do potrzeb uczniów. 

- W dzisiejszym świecie, pełnym zagrożeń, rodzice szukają miejsca, w którym ich dziecko dostanie wsparcie i poczucie bezpieczeństwa – dodaje Anna Okońska-Walkowicz. – Istotne jest też to, że większość tych szkół to placówki publiczne, w których nie pobiera się opłat od rodziców.

Dar serca

To jednak tylko teoria. W szkołach tych nie ma oficjalnego czesnego, bo być nie może. Placówki publiczne – a takie najczęściej są szkoły zakonne - dostają bowiem z budżetu państwa dofinansowanie na każdego ucznia w takiej samej wysokości jak szkoły samorządowe. Mimo to rodzice co miesiąc i tak uiszczają opłatę. Kwota zwykle nie jest z góry ustalona i – jak to w Kościele – płaci się co łaska. Taką formę „czesnego” nazywa się tu darem serca. Stawki zaczynają się od ok. 200 zł i mogą sięgać nawet kilku tysięcy w zależności od pojemności serca i portfela.

W niektórych szkołach, jak np. w Katolickiej Szkole im. Świętej Rodziny z Nazaretu czy Katolickiej Szkole Podstawowej im. Św. Jadwigi Królowej w Krakowie płaci się za zajęcia dodatkowe ok. 100 zł miesięcznie.
Rodzice dzielący się darem serca lub uiszczający opłatę za kółka zainteresowań nie narzekają jednak, bo w zamian ich dzieci otrzymują rzeczywiście solidną dawkę wiedzy i dobrego wychowania.


AGNIESZKA KARSKA

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

RANKINGI szkół

Ranking krakowskich szkół podstawowych 2022

RANKINGI szkół

Ranking warszawskich szkół podstawowych 2022

Szkoły podstawowe

Te krakowskie szkoły wypadły najlepiej na egzaminie z matematyki 2022

Szkoły podstawowe

Te krakowskie szkoły wypadły najlepiej na egzaminie z j. angielskiego 2022

Ukraińscy uczniowie w Polsce

Baza darmowych materiałów dla uczniów z Ukrainy i polskich nauczycieli

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

  • najczęściej
    czytane
  • najczęściej
    komentowane

made in osostudio