W tym roku do wybranych przedszkoli samorządowych w Krakowie nie dostało się ponad 1,5 tys. dzieci. Jeszcze przed oficjalnym zakończeniem rekrutacji Katarzyna Król, wiceprezydent odpowiedzialna za edukację apelowała do rodziców, by zapisywali dzieci do „tanich przedszkoli niesamorządowych”. To placówki, które skuszone wyższą dotacją wypłacaną od stycznia z budżetu miasta zdecydowały się na przekształcenie w placówkę publiczną.
„W niesamorządowych przedszkolach publicznych obowiązują te same zasady odpłatności co w przedszkolach samorządowych” zapewniała w liście do rodziców Katarzyna Król i prosiła ich, by wycofali podania z przedszkoli samorządowych, jeśli ich dziecko już dostało się do przedszkola nie samorządowego i nie blokowali miejsca innym. Swój apel powtórzyła na konferencji prasowej zwołanej w dniu ogłoszenia wyników rekrutacji do miejskich placówek. - Poinformujcie rodziców, bo nie zawsze wiedzą, że mogą zapisać dziecko do takiego przedszkola bez ponoszenia dodatkowych kosztów – prosiła dziennikarzy.
Wszystkie przedszkola publiczne, w tym te niesamorzadowe, podlegają przepisom ustawy przedszkolnej z 2012 roku, która zabrania pobierania od rodziców jakichkolwiek opłat, poza czesnym.
Okazuje się, że krakowskie przedszkola niesamorządowe, mimo to często wyciągają od rodziców dodatkowe pieniądze, jak choćby wpisowe, czy składkę na zajęcia dodatkowe. – Wszelkie tego typu opłaty są niezgodne z prawem – podkreśla Katarzyna Król. – Przyjrzymy się dokładnie działalność tych przedszkoli i jeśli stwierdzimy, że faktycznie pobierają od rodziców dodatkowe pieniądze, będzie to podstawa do odebrania im niesłusznie wypłacanej dotacji.
Z zebranych przez nas informacji wynika, że może to dotyczyć wielu placówek.
W przedszkolu „Karmelkowy Zakątek” wpisowe wynosi 400 zł, do tego dochodzi obowiązkowa opłata, ok. 100 za rok, na Radę Rodziców, z której finansowane są zajęcia dodatkowe. Przedszkole „Glukusie” pobiera 300 zł wpisowego w pierwszym roku, a w kolejnych latach po 100 zł. – W tym mamy ubezpieczenie i zakup wyprawki, rodzic nie musi już przynosić do przedszkola kredek, czy papieru toaletowego – słyszymy w Przedszkolu „Glukusie”. Na stronie internetowej przedszkola „Małe Aniołki” czytamy z kolei, że warunkiem przyjęcia dziecka jest wpłata 250 zł bezzwrotnego wpisowego przy podpisaniu umowy. Dodatkowo rodzic musi zapłacić ok. 75 zł miesięcznie na zajęcia dodatkowe.
30 zł miesięcznie na materiały plastyczne i higieniczne muszą zapłacić rodzice maluchów z przedszkola publicznego „Bielankowo”. Z kolei w cenniku przedszkola „Żyrafa” wyszczególniona jest opłata na komitet rodzicielski w wysokości 195 zł za semestr. Rekordowe wpisowe, w wysokości 450 zł, zwane tu „opłatą administracyjną” pobiera przedszkola „Malutkowo”. – To jest opłata dobrowolna i nie uzależniamy od tego przyjęcia dziecka do przedszkola. Jeśli kogoś nie stać, może to wpłacić w ratach, po 30 zł miesięcznie. Pieniądze są potrzebne na zakup materiałów plastycznych, organizację zajęć dodatkowych, środki czystości – tłumaczy Iwona Grabowska, właścicielka „Malutkowa”.
Nie wszystkim rodzicom to się podoba. – Zapłaciłam, bo zależało mi, żeby moje dziecko chodziło do tego przedszkola, ale uważam że w publicznych przedszkolach nie powinno się pobierać takich opłat – mówi jedna z mam przyszłego przedszkolaka.
Barbara Nowak, małopolska kurator oświaty potwierdza: - Publiczne przedszkola niesamorządowe muszą działać identycznie, jak przedszkola samorządowe. Dodatkowe opłaty są niezgodne z prawem. Jestem zaskoczona tym, że są placówki, które stosują tego typu praktyki. Sprawdzę to – zapowiada kurator.
Jak się dowiedzieliśmy, w przedszkolach niesamorządowych trwa kontrola Urzędu Miasta. - Od jej wyników uzależniamy dalsze kroki. W razie nieprawidłowości przedszkola zostaną wezwane do ich usunięcia, a jeśli nadal będą pobierać opłaty niezgodne z prawem będą musiały zwrócić pobraną dotację - ostrzega Katarzyna Król.
Jak się dowiedzieliśmy, w przedszkolach niesamorządowych trwa kontrola Urzędu Miasta. - Od jej wyników uzależniamy dalsze kroki. W razie nieprawidłowości przedszkola zostaną wezwane do ich usunięcia, a jeśli nadal będą pobierać opłaty niezgodne z prawem będą musiały zwrócić pobraną dotację - ostrzega Katarzyna Król.