Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Jedenaste – nie bądź obojętny!

08.11.2016

Jedenaste – nie bądź obojętny!
O tym, jak dawniej dyscyplinowano dzieci, o granicy między wychowawczym klapsem, a biciem oraz o potrzebie reakcji, gdy podejrzewamy, że dziecko padło ofiarą przemocy w rodzinie - rozmawiamy z profesorem Zbigniewem Nęckim, jednym z najbardziej cenionych w Polsce autorytetów w dziedzinie psychologii społecznej.
 
W filmie „Ostatnia rodzina”, który niedawno wszedł na ekrany kin,  Zdzisław Beksiński mówi, że nigdy nie uderzył swojego syna, bo bał się, że mógłby się w tym rozsmakować. Czy rzeczywiście jest tak, że jeśli raz uderzymy dziecko, to potem pozwalamy sobie na coraz więcej?

Nie wiem, czy artyści są odpowiednimi wzorcami pod względem norm społecznych (śmiech)… Ale tak serio mówiąc to od średniowiecza dzieci były dyscyplinowane rózgą. Jeszcze w czasach mojego dzieciństwa lanie od rodziców było czymś zupełnie normalnym i ani matka ani ojciec z tego powodu nie stawali się tyranami. Kary cielesne wynikały bowiem z konwencji społecznej i nikt się im nie dziwił. Dziś normy społeczne są jednak zupełnie inne.

Ale nadal 80 procent Polaków akceptuje klapsy jako jedną z metod wychowawczych. Czy to nie jest niepokojące?

To naturalne, że czasem rodzic denerwuje się na dziecko i ma ochotę je uderzyć. Zanim to jednak zrobi musi się zastanowić, czy swoim zachowaniem nie zada mu zbyt dużego bólu. Granica między wychowawczym klapsem, a biciem jest przecież bardzo cienka i dlatego dziś skłaniamy się ku innym metodom, nie stosujemy kar fizycznych. Stosujemy inne kary.

Jakie?

Ograniczamy dostęp do Internetu, gier komputerowych, czy wychodzenia wieczorem na dwór. Te kary czasem są dla dziecka bardzo dotkliwe i przykre… 

Jedną z zasad - mocno zakorzenioną w naszym społeczeństwie - jest niewtrącanie się w życie rodziny. Czasem nauczyciel czy sąsiad widzi, że z dzieckiem dzieje się coś złego, ale nie wie czy powinien się wtrącać, bo to w końcu sprawa rodzinna… Powinniśmy reagować, kiedy coś nas niepokoi w zachowaniu dziecka?

Oczywiście, reagować. To prawda, że od małego powtarza się nam „nie wtykaj nosa w cudze sprawy”. Ale ja zachęcałbym do tego, by go jednak wtykać. Jest wiele sytuacji niejasnych, których nie będziemy w stanie od razu ocenić, trzeba się jednak takiej rodzinie przyglądać. Nie zatykajmy uszu na płacz dziecka. Przecież w blokach, czy kamienicach często dość dokładnie słychać, co dzieje się za ścianą. Z badań B.Latane i D.Darleya, amerykańskich psychologów zajmujących się zachowaniami pomocowymi (na rzecz ofiar napadów) wynika, że ludzie są wrażliwi na krzywdę, że martwi ich ten płacz za ścianą, ale nie reagują. 

Dlaczego?

Przyczyny są różne. Ludzie nie reagują, bo boją się o własne bezpieczeństwo. Ale przecież nie muszą iść sami. Można działać wspólnie, na przykład w grupie sąsiedzkiej i taka interwencja będzie skuteczna. Czasem ludzie uważają, że źle oceniają sytuację, że może to jeszcze nie przemoc, tylko taka forma przewrotnej miłości… Ale wtedy trzeba nadal obserwować taką rodzinę. 

Czasem myślimy też sobie: skoro ja słyszę, to inni też słyszą i może ktoś inny zareaguje. 

I w efekcie nikt nie reaguje, choć cała kamienica wie, że od lat ojciec znęca się nad rodziną. To naśladownictwo jest bardzo silnym społecznym czynnikiem, który powoduje brak reakcji. Zarażamy się od siebie obojętnością. A domowi napastnicy są bardzo podatni na wpływ osób trzecich. Czasem interwencja sąsiada, czy przyjazd policji uspokoi sytuację. Ja sam mieszkając wiele lat temu w okolicach dworca bardzo często byłem świadkiem różnych ulicznych awantur. Wiele razy interweniowałem i wiem, że w takiej sytuacji napastnik szybko się płoszy. Dlatego nie bójmy się zwrócić mu uwagę.
 
Od kilku lat współpracuje Pan z Fundacją „Ad Vocem”, która przeciwdziała przemocy. Z przeprowadzonych przez nią ankiet wynika, że większość społeczeństwa uważa, że do przemocy doszło wówczas, gdy na ciele zostają ślady: siniaki, rany. 

Tak. Słowo przemoc kojarzy nam się przed wszystkim z fizycznym cierpieniem. Ale to przecież także każda inna forma wymuszania na ludziach zachowań, które są dla nich krzywdzące. Efektem przemocy może być fizyczne cierpienie, ale nie zawsze tak jest. Rozróżniamy wiele form przemocy: psychiczną, seksualną, ekonomiczną, pośrednią - poprzez niszczenie cudzej własności, mobbing w pracy itd. Przemoc ma więc wiele twarzy. Może mieć małą skalę – dziać się w rodzinie, ale również może się przerodzić w zjawisko społeczne – przemoc wobec grupy etnicznej np. wobec Żydów czy Romów. Dziś obserwujemy to zjawisko w skali makro wobec uchodźców. 

Według policyjnych statystyk, co roku niemal 20 tys. dzieci pada ofiarą przemocy. A to tylko oficjalne dane.
 
Większość w milczeniu przez lata znosi upokorzenia i cierpienie, skrzętnie ukrywając prawdę. Opiekunowie socjalni, sąsiedzi, nauczyciele bardzo często nie widzą problemu, ponieważ nie potrafią odpowiednio odczytać sygnałów wysyłanych przez pokrzywdzone osoby. Dlatego warto organizować różne kampanie i akcje społeczne, które pobudzą ludzi do działanie. Na przykład Fundacja „Ad Vocem” prowadzi kampanię pod hasłem „Jedenaste – nie bądź obojętny!”. 

Jak można nakłonić ludzi do reagowania na krzywdę innych?

Trzeba pokazywać dobre wzorce. Promować takie osoby, które robią wiele dobrego dla bliźnich: Jurka Owsiaka, Annę Dymną, czy Annę Grajcarek z Fundacji „Ad Vocem”. To ludzie, którzy pomagają nie dla chwały, ale dlatego, że są humanistami. Potrafią pociągnąć za sobą innych, dając dobry przykład. To także wielkie zadanie dla dziennikarzy, bo za pośrednictwem mediów możemy promować te pozytywne postawy. 

Warto też sobie uświadomić, że pierwsza zasada życia społecznego brzmi: jeśli widzisz człowieka w potrzebie – pomóż mu. Jeśli przejdziesz obok niego obojętnie to zawsze będzie gryzło cię  poczucie winy. Druga zasada to wzajemność. Raz ty pomożesz komuś, następnym razem ktoś pomoże tobie. A poza tym jeśli pomagamy, czujemy się szczęśliwsi. A zatem nie bądźmy obojętni!

Rozmawiała: Magdalena Oberc
 
 
Prof. Zbigniew Nęcki. Kierownik Katedry Negocjacji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Spędził kilka lat w zagranicznych ośrodkach naukowych, m.in. w USA, Meksyku, Finlandii, Szwajcarii, Indiach, Nepalu, Wielkiej Brytanii i we Włoszech, gdzie prowadził badania i wykłady na temat m.in. negocjacji, komunikacji międzyludzkiej, atrakcyjności wzajemnej, stereotypów i uprzedzeń etnicznych.
 
 
Fundacja "Ad Vocem" od 11 lat działa na rzecz ofiar przemocy. Jej głównym celem jest promowanie praw człowieka, ograniczenie zjawiska okrucieństwa wobec dzieci - zwiększenie wykrywalności i reagowania na przemoc wobec nich. Fundacja organizuje akcje społeczne,  próbując w ten sposób wpłynąć na zmianę sposobu myślenia i nastawienia społeczności lokalnych wobec dramatu dziecka krzywdzonego. Przy współpracy z wybitnymi specjalistami, fundacja wydaje podręczniki i organizuje bezpłatne szkolenia, podczas których uczy jak rozpoznać, że w rodzinie dochodzi do przemocy, a także jak prawidłowo zareagować i skutecznie pomóc ofiarom. Właśnie ruszyła czwarta edycja szkoleń i warsztatów dla osób zawodowo pracujących z dziećmi: nauczycieli, pracowników społecznych i pedagogów szkolnych. 
 
 
Gdzie zgłosić podejrzenia o przemocy wobec dziecka?

- policja - tel.999 (lub zgłoszenie podejrzeń dzielnicowemu)
- miejski ośrodek pomocy społecznej
- sąd rodzinny
- prokuratura
- Rzecznik Praw Dziecka – tel. 800 121 212
- Niebieska Linia – tel. 22 6687000
- Komitet Ochrony Praw Dziecka – tel. 22 6269419

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio