Od września na terenie szkoły uczeń nie będzie mógł już kupić chipsów, batonów, cukierków, a nawet napić się kawy, czy herbaty z cukrem. Minister zdrowia cieszy się z wprowadzenia nowych przepisów, twierdząc, że wpłyną one nie tylko na poprawę zdrowia dzieci, ale również przyczynią się do ukształtowania zdrowych nawyków. W szkołach takiego entuzjazmu nie widać. Nikt nie ma wątpliwości że odchudzone ustawowo sklepiki przestaną istnieć. Stracą nie tylko producenci żywności, ajenci, czy firmy obsługujące automaty z przekąskami. Stracą też szkoły, które z pieniędzy od ajentów mogły zaopatrywać uczniów chociażby w nowe pomoce dydaktyczne.
Czy w zamian zyskamy odchudzone i zdrowsze społeczeństwo? W jakimś stopniu zapewne tak. Dzięki ustawie wielu rodziców dowiedziało się właśnie, że serki topione to nienajlepszy posiłek dla dziecka, że nie ma potrzeby karmić malucha cukrem i substancjami słodzącymi, a do sałatki zamiast majonezu lepiej dodać jogurt naturalny. Być może te zasady zaczną obowiązywać nie tylko w szkołach, ale również w wielu domach. Z drugiej strony, jak zauważa prof. Spodaryk, dziecko, owładnięte chęcią zjedzenia chipsa, kupi sobie zakazaną paczkę, jeśli nie na terenie szkoły, to wymykając się z niej na przerwie do sklepu położonego po drugiej stronie ulicy, a to może mieć tragiczny finał.
O nowej ustawie wyrzucającej ze szkół śmieciowe jedzenie piszemy na str. 6-7, a wywiad z prof. Spodarykiem, nie tylko na temat zdrowego odżywiania, znajdziecie na str. 10-12.
UCZNIOM I NAUCZYCIELOM ŻYCZYMY NIE TYLKO ZDROWIA, ALE RÓWNIEŻ WIELU SUKCESÓW W NOWYM ROKU SZKOLNYM.
REDAKCJA MIESIĘCZNIKA MIASTO POCIECH