Nowe przepisy, które weszły w życie 1 września nie tylko wyrzuciły śmieciowe jedzenie ze szkolnych sklepików, ale także wprowadziły sporo zamieszania w szkolnych i przedszkolnych kuchniach. Zgodnie z nowymi zasadami, dzieci nie mogą już jeść białego pieczywa, w tym ciast i drożdżówek, nie można posłodzić im herbaty cukrem, gotując obiad trzeba pamiętać, by nie użyć zbyt wiele soli, a smażone potrawy można podać tylko raz w tygodniu. Dlatego teraz kucharki i intendentki zastanawiają się, czy jeśli w poniedziałek na obiad był smażony kotlet, to czy we wtorek można zrobić dzieciom naleśniki.
Dyrektorzy przedszkoli i intendenci ustalający menu załamują ręce. – Ciężko jest nam ułożyć jadłospis, bo tych rzeczy, których możemy użyć do gotowania i przyprawiania jest bardzo mało – słyszymy w Przedszkolu nr 88 w Krakowie.
Edyta Kurnik, dyrektor Przedszkola nr 12 w Krakowie: - Do tej pory piekliśmy dla dzieci domowe ciasta, teraz zabroniony jest nie tylko cukier, ale także biała mąka, więc z ciastami koniec.
- A co z budyniem? – dopytuje dyrektorka. - Czy możemy go podać dzieciom na podwieczorek, skoro ma w składzie cukier?
Pytań jest znacznie więcej. – Dlatego powinniśmy zostać przeszkoleni ze stosowania nowych przepisów, bo to rozporządzenie jest bardzo obszerne i szczegółowe – mówi Teresa Pająk z Przedszkola nr 102 w Krakowie.
Nawet pracownicy Sanepidu, którzy teoretycznie powinni stać na straży przestrzegania nowych przepisów przyznają, że sami mają wątpliwości, jak interpretować niektóre z nich. Dziennie odbierają mnóstwo telefonów od dyrektorów szkół i przedszkoli, ale na niektóre z pytań sami nie znają jeszcze odpowiedzi.
I choć za nieprzestrzeganie nowej ustawy grozi grzywna w wysokości od tysiąca do pięciu tysięcy złotych, na razie nie będzie ostrego karania, co najwyżej dyrektor zostanie pouczony. – Zdajemy sobie sprawę, że nie da się z dnia na dzień wyczyścić całego magazynu z zakazanej żywności, dlatego na razie skupiamy się na edukacji i sami cały czas też się uczymy – mówi Elżbieta Kuras z krakowskiego Sanepidu i zapowiada, że pracownicy stacji wkrótce przeprowadzą szkolenia dla zainteresowanych osób. Na początek, 21 września, na kurs zostaną zaproszeni małopolscy producenci żywności i ajenci szkolnych sklepików, a dopiero w następnej kolejności dyrektorzy szkół, przedszkoli, dietetycy i intendenci.
I choć za nieprzestrzeganie nowej ustawy grozi grzywna w wysokości od tysiąca do pięciu tysięcy złotych, na razie nie będzie ostrego karania, co najwyżej dyrektor zostanie pouczony. – Zdajemy sobie sprawę, że nie da się z dnia na dzień wyczyścić całego magazynu z zakazanej żywności, dlatego na razie skupiamy się na edukacji i sami cały czas też się uczymy – mówi Elżbieta Kuras z krakowskiego Sanepidu i zapowiada, że pracownicy stacji wkrótce przeprowadzą szkolenia dla zainteresowanych osób. Na początek, 21 września, na kurs zostaną zaproszeni małopolscy producenci żywności i ajenci szkolnych sklepików, a dopiero w następnej kolejności dyrektorzy szkół, przedszkoli, dietetycy i intendenci.
- Mamy nadzieję, że uda nam się też wkrótce stworzyć przykładowe jadłospisy oparte na nowych przepisach, które udostępnimy placówkom oświatowym – dodaje Elżbieta Kuras.
Problem tylko w tym, że – jak podkreślają pracownicy szkół i przedszkoli - dzieci przyzwyczajone do solonych i słodzonych potraw nie chcą naturalnych jogurtów, niesłodkich kompotów, czy razowego chleba. Nie podchodzi im nieprzyprawiona zupa i niesłone ziemniaki.
- Ostatnio mieliśmy na obiad ryż z truskawkami – opowiada Danuta Dywan, intendentka w Szkole Podstawowej w Stróżach. – Przy okienku ustawiła się kolejka dzieci, proszących o odrobinę cukru, bo bez niego danie było po prostu niesmaczne.
Danuta Dywan przyznaje, że część dzieci już zrezygnowała ze stołowania się w szkolnej jadłodajni. – Wkrótce zrobią to kolejne, bo trudno żeby rodzice płacili za posiłki, które zamiast w brzuchach dzieci lądują w koszu – mówi intendentka.
Z kolei dyrektorzy krakowskich przedszkoli już zapowiadają, że stawka żywieniowa może wzrosnąć. Teraz rodzice płacą ok. 7 zł dziennie za wyżywienie przedszkolaka. – Konieczność używania miodu zamiast cukru z pewnością zwiększy nasze wydatki, oszacujemy to na koniec października – mówi Edyta Kurnik.
Wanda Gołębiewska, dyrektorka przedszkola nr 61 w Krakowie szacuje, że w jej przedszkolu koszt wyżywienia może wzrosnąć o ok. 50 groszy dziennie, właśnie ze względu na konieczność stosowania miodu zamiast cukru. W tym przedszkolu zdrowe produkty są wprowadzane do jadłospisu stopniowo już od kilku lat. – Nasze dzieci jedzą kaszę jaglaną z suszonymi owocami, sałatki owocowe, ciemne pieczywo, a sól już dawno zastąpiliśmy ziołami, dlatego u nas nie ma aż takiej rewolucji – mówi Wanda Gołębiewska.
- Przy wprowadzaniu nowych jadłospisów warto współpracować z rodzicami, by oni również zaczęli stosować w domach te same zasady – radzi Wanda Gołębiewska.
Anna Kolet-Iciek