Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Co nie gra na Orlikach?

01.08.2013

Co nie gra na Orlikach?
Budowane za publiczne pieniądze wielofunkcyjne boiska zwane Orlikami miały być dostępne dla dzieci i młodzieży oraz „sprzyjać ich aktywnemu rozwojowi fizycznemu”. Niestety nie zawsze tak jest. W wielu miejscach zamiast ułatwić dzieciakom kontakt ze sportem Orliki tylko go utrudniły.
Poznań, Krotoszyn, Włodawa, Jasień, Pomorsko, Luboń … wystarczy przejrzeć doniesienia prasowe z kilku ostatnich tygodni, by przekonać się, że z Orlikami coś nie gra. We wszystkich tych miastach słychać narzekania. Skarży się głównie młodzież, twierdząc, że odkąd powstał u nich Orlik nie ma gdzie kopać piłki. Sprawdziliśmy jak to wygląda w Krakowie. 
Niestety jest podobnie.

W naszym mieście mamy 11 boisk wielofunkcyjnych. Piękne, wypielęgnowane, z idealną infrastrukturą, wyposażone w szatnie, prysznice, profesjonalne oświetlenie i … przez większość dnia zamknięte na głucho. Tak jest m.in. na Orliku przy Zespole Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego na ul. Grochowskiej. Przekonał się o tym pan Robert, mieszkaniec pobliskiego osiedla.

- To było 15 sierpnia. Święto. Wolny dzień. Chciałem z synkiem pograć w piłkę. Obeszliśmy wkoło całe boisko, ale okazało się, że było zamknięte na cztery spusty. Pokopaliśmy piłkę na chodniku i poszliśmy do domu – opowiada pan Robert.
Zbulwersowany zaczął bliżej przyglądać się sprawie. Wcześniej przyszkolne boisko przy ul. Grochowskiej było otwarte 24 godziny na dobę i zawsze tętniło życiem. Można tu było pograć w nogę, koszykówkę, siatkówkę, pobiegać, czy pojeździć na rowerze. Chętnych nigdy nie brakowało, a boisko było jedynym bezpiecznym miejscem na osiedlu, gdzie młodzież mogła się spotkać. Odkąd w miejsce starego betonowego boiska powstał nowoczesny Orlik gra się skończyła. – Boisko przez większą część dnia jest po prostu zamknięte. Obserwuję, jak dzieci, które kończą lekcje o trzynastej zamiast uprawiać sport, błąkają się bez celu po osiedlu. Najgorzej jest w święta. Wówczas boisko jest zamknięte przez cały dzień, a właśnie w takie dni powinno być udostępniane – denerwuje się pan Robert.

W nieświąteczne dni dzieciaki, chcąc pokopać piłkę muszą czekać na animatora, bo szkoła, która jest operatorem Orlika – w trosce o bezpieczeństwo dzieci i samego obiektu - nie zgadza się, by był on otwarty bez nadzoru. Z kolei animator pojawia się na boisku dopiero o godzinie 16, a w soboty i niedziele o godzinie 14. – Wszystko przez brak funduszy – podkreśla Piotr Król, który jest animatorem na boisku przy ul. Grochowskiej. – Miasto płaci tylko za 40 godzin pracy animatora w miesiącu, drugie tyle opłaca Szkolny Związek Sportowy.
To daje 80 godzin miesięcznie na jednego opiekuna. Orlik przy ul. Grochowskiej ma ich dwóch. Może być zatem otwarty 160 godzin w miesiącu, czyli najwyżej pięć godzin dziennie (w weekendy sześć). To jednak wcale nie oznacza, że przez cały ten czas z boiska korzystają wyłącznie dzieci i młodzież. Teoretycznie obiekt czynny jest do godziny 21 (w weekendy o godzinę krócej), ale już od 19, a czasem nawet 18.30 zamiast dzieciaków na murawę wbiegają nieco starsi gracze i sami zaczynają „haratać w gałę”. – Czasem dzieci marudzą, ale tłumaczę im, że boisko nie jest tylko dla nich i, że taki podział jest sprawiedliwy – mówi Piotr Król.

Odpiera on zarzuty kierowane ze strony mieszkańców, którzy twierdzą, że boisko jest otwarte zbyt krótko: – Warto pamiętać - zaznacza, - że przez ten cały czas dzieci są pod dobrą opieką. Staramy się je również wychowywać, uczymy kultury. Na przykład za przeklinanie wstrzymujemy im wydawanie piłek, a nawet gasimy światło i skracamy grę. Wcześniej dzieciaki biegały po boisku samopas i nikt się nimi nie interesował. 
- Teraz biegają samopas po osiedlu i wkrótce zainteresuje się nimi policja – ripostuje pan Robert.

Orlik przy ul. Grochowskiej nie jest w Krakowie wyjątkiem. Lokalna prasa nieraz opisywała podobne przypadki. Jak chociażby ten w podkrakowskich Szczyglicach, gdzie grupa pracowników Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego usunęła z boiska młodzież grającą po godz. 21. Powód? Starsi panowie chcieli potrenować przed turniejem urzędów wojewódzkich. Podobna sytuacja miała miejsce we Wróblowicach. Z tamtejszego orlika notorycznie – zamiast dzieci - korzystali seniorzy Wróblowianki, która jest jego operatorem.

Tymczasem wystarczy przeczytać główne cele programu „Moje Boisko – Orlik 2012”, by zrozumieć, że takie praktyki są niedopuszczalne. Cele są dwa. Pierwszy z nich brzmi: udostępnienie dzieciom i młodzieży nowoczesnej infrastruktury sportowej w celu sprzyjania aktywnemu rozwojowi fizycznemu oraz uprawiania sportu pod okiem trenera – animatora. Drugi: popularyzacja aktywnego stylu życia, a więc rodzinnych zawodów sportowych, weekendów ze sportem i turystyką. Trening starszych panów raczej trudno pod to podciągnąć.

Z „orlikowej idei” coraz częściej korzystają natomiast prywatne firmy. Ostatnio takie wielofunkcyjne boisko sportowe powstało przy ul. Sołtysowskiej na terenie osiedla Fajny Dom. Mogą z niego korzystać wszyscy mieszkańcy osiedla i chętnie to robią. Na boisku organizowane są również imprezy integracyjne dla lokatorów kompleksu mieszkaniowego. - Budowa boiska, to wywiązanie się z wcześniej składanych przez nas deklaracji. Od początku zakładaliśmy, że osiedle będzie miejscem przyjaznym dla mieszkańców - podkreśla Agnieszka Majka-Pietruszka, przedstawicielka Fajnego Domu.

AGNIESZKA KARSKA
 

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio