Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Wszy znów atakują. Jak z nimi walczyć?

21.10.2015

Wszy znów atakują. Jak z nimi walczyć?
Szkoły i przedszkola przegrywają walkę z wszami. Higienistkom nie wolno bez zgody rodziców przeglądać dzieciom głów, a wszawica – zdaniem resortu zdrowia – nie jest już chorobą zakaźną. Tymczasem problem dotyczy niemal każdej szkoły i przedszkola.
„Bardzo prosimy rodziców o regularne sprawdzanie dzieciom głów” – taki komunikat pojawił się właśnie w wielu szkołach i przedszkolach. 

Wszy atakują dzieci zarówno w placówkach publicznych, jak i prywatnych. Nie omijają małych wiejskich podstawówek i miejskich molochów. Najczęściej zaglądają do przedszkoli. Problem najbardziej widoczny jest zaraz po feriach i wakacjach oraz w okresie zimowym. Choć w aptekach można kupić coraz lepsze preparaty do zwalczania tych pasożytów, szkoły i przedszkola nie potrafią sobie poradzić z problemem, a przepisy im w tym nie pomagają.
 
Pięcioletni Kuba przyniósł wszy z przedszkola i szybko podzielił się nimi ze swoim starszym bratem Frankiem. - Natychmiast obcięłam chłopcom włosy, wysmarowałam im głowy specjalnymi preparatami i przez dwa dni trzymałam ich w domu. O problemie poinformowałam też dyrektorki przedszkola i szkoły – opowiada pani Maria.
 
Szkolne higienistki podkreślają, że gdyby w ten sposób postępowali wszyscy rodzice, problem wszawicy byłby zdecydowanie mniejszy. Tymczasem zdaniem Krystyny Kowalik, szefowej Małopolskiego Stowarzyszenia Pielęgniarek i Higienistek Środowiskowych Medycyny Szkolnej, obecnie w Krakowie nie ma placówki, która nie borykałaby się z problemem wszawicy. 
 
– Były lata, kiedy wydawało się, że został on opanowany. Kilka lat temu wszy na dobre wróciły jednak do szkół i przedszkoli – przyznaje pielęgniarka.
 
Co gorsza, szkoły nie mogą skutecznie walczyć z wszawicą, bo uniemożliwiają im to przepisy. W 2003 roku minister zdrowia wydał bowiem rozporządzenie, które zniosło obowiązek kontroli higieny uczniów przez szkolne pielęgniarki. Z kolei zdaniem Instytutu Matki i Dziecka, który opracował tzw. standardy postępowania pielęgniarek szkolnych – „utrzymywanie w szkołach przeglądów czystości ciała i odzieży należy uznać za gwałcenie praw dziecka”. Mogą się one odbywać jedynie za zgodą i na prośbę rodziców. – Zawsze znajdą się jednak tacy, którzy piszą nam, że nie życzą sobie kontroli – mówi Krystyna Kowalik.
 
Wówczas pielęgniarki mają związane ręce, a walka z wszami, jeśli nie uczestniczą w niej wszystkie dzieci w klasie, jest nieskuteczna. W efekcie do niektórych szkół i przedszkoli wszy wracają nawet kilka razy w ciągu roku.
 
Chore zakazy
 
- Moje dzieci przyniosły wszy z przedszkola. Usunęłam je, ale po tygodniu sytuacja się powtórzyła. To prawdziwy koszmar – przyznaje pani Justyna, mama czteroletnich bliźniaków Olka i Maćka.
 
Rodzice, którzy walkę z wszami mają już za sobą, podkreślają, że dostępne w aptece preparaty są co prawda skuteczne, ale niszczą włosy i do tanich nie należą. – Ja na walkę z powracającymi wszami wydałem prawie 300 zł – mówi pan Robert, tata sześcioletniej Kai.
 
Jego córka trzy razy przynosiła wszy z przedszkola. – Przy tej okazji przeprowadzaliśmy kurację całej rodziny – dodaje pan Robert.
 
Jest zły, że w przedszkolach wychowawczynie, czy pielęgniarki nie robią regularnych przeglądów czystości i że nie mogą zmusić rodziców do poddania dziecka kuracji oraz obowiązkowej kwarantannie.
 
Podobnego zdania jest pani Justyna. - Dziwi mnie że państwo nic z tym nie zrobi, tylko ustala jakieś chore zakazy dotykania dzieci przez pielęgniarkę. To paranoja – denerwuje się mama bliźniaków.
 
Są jednak rodzice, którzy cieszą się z tych zasad, bo pamiętają ze swojego dzieciństwa szkolne kontrole czystości. Na lekcji higienistki wbiegały do klasy i publicznie przeglądały dziecięce głowy. Nagle padało: – O, coś znalazłam. Kowalski przyjdź na przerwie do gabinetu.
 
- Wtedy wszyscy w klasie już wiedzieli, że Kowalski ma wszy – wspomina pani Anna, mama ośmioletniej Natalki. – W podstawówce miałam też nauczyciela, który raz w tygodniu przeglądał nasze paznokcie i uszy, a nawet kazał ściągać buty. To był koszmar. Do dziś pamiętam, jak ofukał mnie za dziurę w skarpecie. Nie chciałabym, żeby moja córka przechodziła przez coś takiego.
 
Wszawica nie jest już chorobą?
 
Z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że jeszcze do niedawna problem wszawicy rósł z roku na rok w całym kraju. W 2005 roku zanotowano 620 przypadków, w 2006 r. - 897, a w 2007 aż 2261. Jak jest teraz? Nie wiadomo, bo zaraz po tym, jak odnotowano gwałtowny wzrost liczby zachorowań … wszawica przestała być chorobą zakaźną. Przynajmniej zdaniem resortu zdrowia. Szkoła nie ma zatem obowiązku informować służb sanitarnych o przypadkach pojawienia się wszy na głowach uczniów. 
 
– Jeszcze trzy lata temu, kiedy ustawa mówiła, że wszawica jest chorobą zakaźną, inspektor sanitarny mógł wydać decyzję zakazującą uczęszczania dziecku na zajęcia, do czasu wyleczenia. Teraz takiej możliwości nie mamy – przyznają pracownicy małopolskiego sanepidu.
 
Szkołom i przedszkolom pozostaje jedynie prosić rodziców, by sami robili swoim pociechom przeglądy głów.
 
Jak uchronić dziecko przed wszawicą?
 
Rozprzestrzenianiu się zakażenia sprzyjają duże skupiska ludzkie. Wszawicą można zarazić się w przedszkolach, szkołach, na koloniach i obozach, przez pożyczanie czapek, szalików, wspólne korzystanie z grzebieni, czy spanie blisko siebie podczas drzemki w przedszkolu. Dobrze jest uczulić dziecko na ten problem, powiedzieć, by nie korzystało z cudzych nakryć głowy. Najbardziej charakterystycznym objawem wszawicy jest świąd. Gdy nasze dziecko nieustannie drapie się po głowie, należy niezwłocznie skontrolować skórę głowy i włosy dziecka. Gnidy (jaja wszy) występują zwykle u nasady włosów, mają biały kolor i przypominają łupież (ale w przeciwieństwie do łupieżu nie da się ich łatwo usunąć). Wszy występują najczęściej za uszami i z tyłu głowy tuż nad karkiem. Dorosłe osobniki widoczne są gołym okiem i wyglądają jak ziarenka sezamu.

Komentarze (1)

remka
31.12.2016 17:33
używałam hedrin raz i mogę powiedzieć, że jest skuteczny. U nas po pierwszej aplikacji problem zniknął. :) A co ważne nawet alergicy mogą go używać.

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio