Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Koniec gimnazjów. Wraca ośmioletnia podstawówka

27.06.2016

Koniec gimnazjów. Wraca ośmioletnia podstawówka
Ośmioletnia szkoła powszechna, czteroletnie liceum ogólnokształcące i pięcioletnie technikum, a do tego dwustopniowa szkoła branżowa, która zastąpi obecną zawodówkę. Tak ma wyglądać nowy system edukacji w Polsce. 

Minister edukacji narodowej Anna Zalewska ogłosiła dziś swoją wizję ustroju szkolnego. Nie ma w niej miejsca na gimnazja, które mają zostać wygaszone w ciągu trzech najbliższych lat, a zastąpi je ośmioletnia szkoła podstawowa, zwana teraz powszechną.

Pierwszym rocznikiem dzieci, które zamiast do gimnazjum pójdą do siódmej klasy, są uczniowie, zaczynający we wrześniu tego roku naukę w szóstej klasie szkoły podstawowej. W 2017 roku zamiast do gimnazjum trafią do siódmej klasy nowej szkoły powszechnej. W tym samym roku trafi tam również pierwszy rocznik pierwszoklasistów, są to dzieci, które od września tego roku rozpoczną roczne przygotowanie przedszkolne. Z kolei w 2019 roku pierwszy rocznik uczniów zacznie naukę w nowym czteroletnim liceum ogólnokształcącym.

Nowa szkoła powszechna ma być podzielona na dwa etapy: podstawowy złożony z klas I-IV i gimnazjalny z klasami V-VIII. Jak tłumaczy minister Zalewska obecnie uczniowie czwartych klas mają problem z przestawieniem się na system nauczania przedmiotowego. Dlatego MEN chce, by po trzeciej klasie dzieci przechodziły do czwartej razem ze swoim nauczycielem nauczania początkowego, jako wychowawcą, który ma łagodnie przeprowadzić je przez kolejny etap nauczania. W czwartej klasie pojawi się też propedeutyka, czyli wstęp do nauczania przedmiotów. - Dzieci będą jeszcze czuły się bezpiecznie ze swoją panią, ale jednocześnie będą przygotowywać się do zajęć przedmiotowych – tłumaczy Anna Zalewska.

Po szkole powszechnej uczniowie będą mieć do wyboru naukę w czteroletnim liceum ogólnokształcącym, pięcioletnim technikum lub dwustopniowej szkole branżowej, która zastąpi dzisiejsze szkoły zawodowe i która da uczniowi możliwość zdania matury i pójścia na studia. – Nazwa zawodówka źle się kojarzy – tłumaczy powód tej zmiany Anna Zalewska. – Chcąc odczarować to słowo musielibyśmy wydać bardzo dużo na reklamę, szkoda tych pieniędzy, dlatego zastępujemy zawodówkę nowoczesną szkołą branżową. 

Będzie ona podzielona na dwa stopnie: po ukończeniu pierwszego, który potrwa trzy lata i po zdaniu egzaminu zawodowego, absolwent będzie przygotowany do podjęcia pracy lub kontynuowania kształcenia w dwuletniej szkole II stopnia. Po jej ukończeniu uczeń uzyska wykształcenie średnie zawodowe i dyplom technika, będzie mógł też przystąpić do matury zawodowej (z języka polskiego, matematyki i języka obcego) oraz kontynuować kształcenie na studiach zawodowych w branży, w której uzyskał tytuł technika. Jednak tylko do poziomu licencjatu. Chcąc pójść na studia magisterskie trzeba będzie uzupełnić wyksztalcenie np. w szkole dla dorosłych. 

Powrót do czteroletniego liceum, to realizacja postulatu wielu środowisk, głównie akademickich. Jak zaznacza minister Zalewska 26 spośród 37 rektorów wyraziło negatywną ocenę przygotowania uczniów do podjęcia studiów po trzyletnim liceum, które tak naprawdę trwa 2,5 roku i jest raczej kursem przygotowawczym do matury.


Schemat nowego ustroju szkolnego:


Najwięcej kontrowersji wzbudza jednak pomysł powrotu do 8-letniej szkoły podstawowej i stopniowa likwidacja gimnazjów. Co stanie się z budynkami po wygaszanych gimnazjach? Zdaniem minister Zalewskiej będą mogły stać się częścią dużej podstawówki, do której przyjdą uczniowie z klas V-VIII, albo będą mogły przekształcić się w całkiem nową szkołę powszechną. - To oznacza, że w jednym budynku będą się uczyć maluchy z dużo starszymi uczniami. Trudno jest mi sobie to wyobrazić, ale oczywiście, żeby przetrwać, będziemy tworzyć taką szkołę – komentuje Mariusz Graniczka, dyrektor Gimnazjum nr 1 w Krakowie.

Był on jednym z ekspertów przygotowujących wspólnie z dyrektorami krakowskich szkół i pracownikami uczelni projekt reformy edukacji dla nowego rządu. – Tylko, że w naszym założeniu szkoła podstawowa miała trwać cztery lata, tyle samo gimnazjum i liceum – przypomina Graniczka. – Powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej moim zdaniem nie ma sensu.

Może też oznaczać zwolnienia nauczycieli, choćby dlatego, że o rok skróci się edukacja powszechna (teraz podstawówka i gimnazjum trwają 9 lat). Minister zapewnia jednak, że nauczyciele gimnazjum nie stracą pracy, bo w większości przejdą do nowej szkoły powszechnej, a część z nich będzie mogła uczyć w wydłużonym liceum.

Na zwolnienia muszą się jednak przygotować dyrektorzy gimnazjów i ich zastępcy, bo nowa szkoła powszechna, nawet jeśli będzie się mieściła w dwóch odrębnych budynkach, będzie potrzebowała tylko jednego szefa.

Nadal nie wiadomo na jakiej podstawie uczniowie będą rekrutowani do szkół średnich. Wczoraj minister Zalewska poinformowała jedynie, że trwają dyskusje nad wprowadzeniem egzaminów po szkole powszechnej z języka polskiego, historii, matematyki i języka obcego, których wynik mógłby stać się podstawą rekrutacji do liceów i techników. Teraz uczniowie są tam przyjmowani na podstawie wyników egzaminu gimnazjalnego.

Z propozycjami MEN nie zgadzają się związki zawodowe. Dziś w Toruniu, gdzie minister ogłaszała swój plan, zorganizowały pikietę. ZNP przygotowało też cenzurkę dla Anny Zalewskiej, z której wynika, że nie zaliczyła ona żadnego z przedmiotów.


Dobra zmiana dla samej zmiany? 
Prof. Mirosław Handke, były minister edukacji narodowej, twórca gimnazjów.

Ta reforma to nonsens. Żal mi, bo głosowałem na PiS, a oni chcą teraz zrobić straszną głupotę. Pojawi się bałagan i opór wielu środowisk. Ta reforma będzie ogromną krzywdą zrobioną dzieciom z prowincji, dla których gimnazjum pełniło często rolę wyrównywania szans edukacyjnych. Przychodzili z małych szkółek do dobrze wyposażonych gimnazjów i dzięki temu rosły ich aspiracje edukacyjne. Nie rozumiem jak można robić coś takiego, bez wyraźnego powodu. Gimnazja dobrze spełniły swoją rolę, dzięki nim nasi uczniowie radzą sobie coraz lepiej, również w międzynarodowych badaniach. Tworząc gimnazja mieliśmy też na uwadze potrzebę oddzielenia młodszych dzieci od dojrzewającej młodzieży. Teraz te maluchy znów będą musiały uczyć się w jednej szkole ze starszymi.

Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.

Pytanie, czy taka dobra zmiana dla samej zmiany jest nam rzeczywiście potrzebna i czy nas na to stać? Czy nie lepiej, zamiast burzyć obecny system, przeznaczyć pieniądze na jego doskonalenie? Przecież to są gigantyczne koszty. Trzeba będzie nie tylko stworzyć nowe programy, wydrukować nowe podręczniki, ale także wymienić pieczątki, tabliczki, świadectwa i całą kadrę kierowniczą. Pani minister twierdzi, że zostanie to sfinansowane z budżetu przeznaczonego na subwencję oświatową. Nie wiem jakim cudem, skoro już teraz samorządy dokładają do subwencji od 20 do 25 procent. Nie wierzymy też w zapewnienia pani minister, że nie będzie zwolnień wśród nauczycieli, bo przecież zniknie nam kilka tysięcy szkół. 
 

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio