"Czy uczniowie zdobywający wiedzę w systemie edukacji domowej i zdający egzaminy w trybie zewnętrznym, są tak samo wykształceni jak rówieśnicy na co dzień uczęszczających do szkoły?" – to pytanie, które resortowi edukacji stawia Rzecznik Praw Dziecka.
Z danych MEN wynika, że w Polsce jest obecnie ok. 6 tys. dzieci objętych tzw. edukacją domową, choć jeszcze rok wcześniej było ich zaledwie kilkaset. Jak zaznacza dr Marek Budajczak, pedagog z Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i pionier homeschoolingu w Polsce, nie licząc Wielkiej Brytanii, gdzie blisko 100 tys. dzieci uczy się poza szkołą, obecnie nasz kraj jest pod tym względem europejskim liderem.
Zgodnie z prawem wszyscy homeschoolersi muszą być zapisani do zwykłej szkoły, której dyrektor wydaje zgodę na nauczanie domowe. Szkoła ma obowiązek raz w roku sprawdzać postępy ucznia, a w razie potrzeby cofnąć pozwolenia na taką formę nauczania. Z kolei dziecko objęte edukacją domową ma prawo uczestniczyć w zajęciach dodatkowych prowadzonych w szkole; musi też przystępować do egzaminów zewnętrznych (sprawdzianu szóstoklasisty i egzaminu gimnazjalnego).
Szkoły otrzymują na domowych uczniów subwencję oświatową z budżetu państwa. Jeszcze do niedawna była one w identycznej wysokości, jak na wszystkie pozostałe dzieci. To się jednak zmieniło. Od stycznia MEN obcięło tę kwotę o niemal 40 proc. Oznacza to, że zamiast dotychczasowych ponad 600 zł miesięcznie na dziecko, szkoły dostają ok. 370 zł.
W MEN tłumaczą, że "zasadność tej zmiany wynika ze znacznie niższego kosztu kształcenia uczniów spełniających obowiązek szkolny poza szkołą. Szkoły ponoszą tylko niewielkie koszty związane z ich klasyfikacją oraz koszty związane z zapewnieniem ewentualnych dodatkowych zajęć".
Spośród 6 tys. domowych uczniów, ponad 5 tys. – jak podkreśla MEN - jest zapisanych do szkół niepublicznych. Są też placówki, które specjalizują się w edukacji dzieci pozostających w nauczaniu domowym. Zresztą ich działalność również budzi wątpliwości RPD: - Czy eksperymentalny charakter prowadzonej przez owe podmioty działalności nie wymaga określenia ich statusu w systemie oświaty? Czy używanie nazwy „szkoła” jest uprawnione? – pyta w swoim liście do MEN rzecznik.
Taką szkołą jest m.in. warszawski Salomon. Jej dyrektor Artur Wnuk przyznaje, że choć do Salomona zapisanych jest ok. 1000 uczniów z całej Polski, to jednak 80 proc. z nich pracuje przede wszystkim w domu, praktycznie nie utrzymując kontaktu ze szkołą. Dzieci przychodzą tylko na egzaminy. Salomon zapewnia jednak możliwość uczestniczenia w warsztatach i zaopatruje uczniów w pomoce dydaktyczne.
Rodziny odebrały zmniejszenie subwencji jako atak na tę formę edukacji. Podobnie traktują list RPD do MEN.
- Zmiany w naliczaniu subwencji spotkały się z krytyką rodziców, ale lista problemów związana z tzw. edukacją domową jest szersza i budzi wątpliwości o skuteczność takiego nauczania. Dobrze byłoby sprawdzić jak jest naprawdę – komentuje Marek Michalak.
Jego zdaniem MEN powinno przeprowadzić badania diagnozujące efektywność nauczania organizowanego w ramach ED, w kontekście wyników uzyskiwanych przez uczniów z egzaminów zewnętrznych.
Sprawdziliśmy, jak na testach wypadają dzieci z ED. Okazuje się, że ich wyniki niejednokrotnie są znacznie wyższe od wyników uczniów z tradycyjnych szkół.
Kolegium św. Rodziny w Łomiankach to szkoła, która nie prowadzi tradycyjnych klas. Wszyscy uczniowie, którzy są do niej zapisani to homeschoolersi, a więc ich edukacją zajmują się sami rodzice. W tym roku Kolegium zajęło trzecie miejsce w rankingu wszystkich szkół województwa mazowieckiego. Homeschoolersi, którzy przystąpili tu do sprawdzianu zdobyli z części ogólnej (matematyka i język polski) 92 proc. punktów! Cały ranking mazowieckich podstawówek tutaj.
Nie gorzej poradzili sobie uczniowie Chrześcijańskiej Szkoły Podstawowej "Samuel" w Warszawie, do której oprócz „zwykłych” uczniów zapisanych jest również sporo homeschoolersów. Szóstoklasiści z tej szkoły zdobyli z części ogólnej 77,4 proc. punktów, przy czym z samej matematyki aż 98,8 proc. a z języka angielskiego 95 proc.
W ubiegłym roku uczeń zapisany do Prywatnej Kangurowej Szkoły Podstawowej w Krakowie, ale pozostający w ED napisał wszystkie części sprawdzianu na maksymalną liczbę punktów.
W warszawskiej szkole Salomon do ubiegłorocznego sprawdzianu przystąpiło ok. 60 domowych uczniów. Z języka polskiego i matematyki zdobyli średnio 69,4 proc. punktów, co daje szkole drugie miejsce wśród wszystkich podstawówek na Pradze-Północ, gdzie swoją siedzibę ma Salomon. Z kolei z języka angielskiego uczniowie zdobyli 88,2 proc. punktów, co również jest drugim najlepszym wynikiem w dzielnicy i jednym z lepszych w całym mieście.