Ważne: Strona wykorzystuje pliki cookies.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce Prywatności".

x

Aktualności

Anna Korfel-Jasińska: Miejsc w szkołach wystarczy dla wszystkich [ROZMOWA]

07.12.2018

Anna Korfel-Jasińska: Miejsc w szkołach wystarczy dla wszystkich [ROZMOWA]
O kumulacji roczników, strajku nauczycieli i zbyt drogich szkolnych obiadach rozmawiamy z Anną Korfel-Jasińską, nowym Zastępcą Prezydenta Krakowa ds. Edukacji i Sportu

KUMULACJA ROCZNIKÓW

Anna Kolet-Iciek: W przyszłym roku w wyniku reformy edukacji o miejsca w krakowskich szkołach ponadpodstawowych będą jednocześnie walczyć absolwenci gimnazjów i ośmioklasowych szkół podstawowych. Czy wiadomo już ilu dokładnie kandydatów możemy się spodziewać?

Anna Korfel-Jasińska: Jeśli chodzi o absolwentów szkół krakowskich będzie ich 13 350. Z tej liczby - 7100 to osoby kończące gimnazja, a 6250 to absolwenci szkół podstawowych. Do tego należy doliczyć uczniów spoza Krakowa, ale dziś nie wiemy ilu ostatecznie ich będzie. Zwykle stanowią oni ok. 36-40 proc. wszystkich kandydatów, być może tym razem będzie ich nieco mniej, bo z obawy przed kumulacją roczników mogą zdecydować się poszukać miejsca w szkole bliżej domu. Szacujemy, że wszystkich kandydatów może być ok. 19 tys.

To niemal dwa razy więcej niż zwykle. Jak miasto poradzi sobie z zapewnieniem dla nich miejsc w szkołach?

W szkołach ponadpodstawowych przygotujemy tyle miejsc, aby starczyło dla wszystkich, ale trzeba liczyć się z tym, że będzie więcej niż zwykle osób niezadowolonych z wyników rekrutacji. Na pewno nie wszyscy dostaną się do swojego wymarzonego liceum, pamiętajmy jednak, że i w poprzednich latach nie zawsze kandydaci dostawali się do szkół wskazanych na pierwszym priorytecie. Czasem było to szóste czy nawet siódme wskazanie. Tym razem sytuacja na pewno będzie trudniejsza. Na razie przygotowujemy zmiany w systemie elektronicznej rekrutacji, żeby można było elastycznie reagować na sytuację w trakcie naboru.

To znaczy?

Załóżmy, że dyrektor którejś ze szkół zaplanował, że uruchomi sześć klas pierwszych
dla absolwentów gimnazjum i sześć dla kończących szkołę podstawową, ale w trakcie naboru może się okazać, że jednych kandydatów jest mniej, a tych drugich więcej i wówczas konieczne będzie zmodyfikowanie oferty. To będzie trudne logistycznie przedsięwzięcie, ale współpracując z dyrektorami szkół na pewno temu wyzwaniu sprostamy.

O tym, że w przyszłym roku czeka nas kumulacja wiadomo od dawna.

Dlatego też od dwóch lat się do tego przygotowujemy, między innymi poprzez ograniczanie naboru do liceów i tworzenie mniej licznych klas. Dzięki porozumieniu zawartemu z kuratorium oświaty, w którym znalazły się zapisy o zmniejszeniu liczebności klas pierwszych w liceach do 28 osób, a także liczby uruchamianych oddziałów, mieliśmy możliwość spokojnego przygotowania się do przyszłorocznej rekrutacji.

Teraz miasto nie wyklucza podniesienia tych limitów. Czy to oznacza zerwanie porozumienia zawartego z kuratorium?

Absolutnie nie. Chodzi o to, żeby zwiększyć nieco liczbę uczniów w klasach z 28 do maksymalnie 34. Na pewno jednak nie dopuścimy do tworzenia czterdziestoosobowych oddziałów, bo moim zdaniem w tak licznej grupie nie da się realizować dobrze programu nauczania. Licealiści to nie studenci i nauczyciel musi mieć czas na indywidualne podejście do każdego.

Aby złagodzić skutki kumulacji dyrektorzy szkół mówią o wynajmowaniu dodatkowych pomieszczeń w pobliżu swoich liceów.

Takiego rozwiązania nie wyklucza ani miasto, ani dyrektorzy szkół. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli uczeń wybiera dane liceum, to robi to ze względu na ofertę szkoły
i nauczycieli, którzy tam pracują. Jeśli liczba oddziałów zostanie znacznie zwiększona, dyrektor będzie musiał zatrudnić nowych nauczycieli i to już może nie być to samo.

Widać wzrost zainteresowania uczniów technikami i szkołami zawodowymi. Obecnie chce się w nich uczyć ok. 40 proc. osób kończących gimnazjum. Nadal jednak większość młodych ludzi woli licea, jak ich przekonać, że technikum nie jest szkołą gorszego wyboru?


Od kilku lat prowadzimy w Krakowie prace w tym kierunku. Rozwijamy doradztwo zawodowe w gimnazjach i w szkołach podstawowych, co roku organizujemy „Krakowski Tydzień Zawodowców” czy targi gimnazjalistów, na których swoją ofertę przedstawiają wszystkie szkoły techniczne i zawodowe. Naszą inicjatywą sprzed kilku lat są też dwie otwarte soboty szkół technicznych we wspólnych dla całego miasta terminach. W jednym dniu młody człowiek może odwiedzić kilka takich szkół i zdecydować, w której chciałby się uczyć. To wydarzenie cieszy się ogromnym zainteresowaniem uczniów.

PROTEST NAUCZYCIELI

Nauczyciele szykują się do strajku. Chcą iść na zwolnienie lekarskie tuż przed świętami, kiedy w szkołach ma się odbyć próbny egzamin ósmoklasisty. Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich na łamach “Gazety Prawnej” przyznał niedawno, że jeśli dojdzie do masowego korzystania ze zwolnień lekarskich przez nauczycieli, samorządy będą musiały podjąć stosowne działania. Zapowiedział, że osoby, które nie będą na chorobowym, będą wtedy mogły liczyć na wyższe wynagrodzenie i dodatkowe nagrody od organu prowadzącego. Czy Kraków rozważa takie rozwiązanie?

Nie wyobrażam sobie sytuacji, że nauczyciele zostawią uczniów. Do tej pory jeszcze nigdy tego nie zrobili. Nawet jeśli strajkowali, nie prowadząc lekcji, to uczniowie zawsze mieli zapewnioną opiekę.

Być może dlatego wciąż muszą walczyć o godne pensje?

Nauczyciele mają rację mówiąc, że zarabiają niewiele, ale to nie samorząd ustala ich wynagrodzenie. Od wielu lat średnie wynagrodzenia nauczycieli zatrudnionych w krakowskich szkołach przekraczają gwarantowane przez Kartę Nauczyciela kwoty. Tylko w 2017 roku Kraków przeznaczył o 25 mln zł więcej na pensje dla nauczycieli.

Gmina może dodatkowo motywować nauczycieli. Jak to wygląda w Krakowie? Czy dodatki motywacyjne dostają wszyscy w identycznej wysokości, czy wyłącznie ci najlepsi. Jakie to są kwoty?

Wysokość dodatku motywacyjnego w Krakowie wynosi od 56 do 1900 zł. Rada Miasta w regulaminie wynagradzania nauczycieli określiła kryteria decydujące o przyznaniu dodatku motywacyjnego, ale o tym, kogo i jak nagrodzić, decyduje dyrektor szkoły. Podstawą mogą być zarówno osiągnięcia dydaktyczne nauczyciela, wprowadzane przez niego innowacje pedagogiczne, jak też praca na rzecz społeczności szkolnej.


SZKOLNE OBIADY

Kilka lat temu, za prezydentury Anny Okońskiej-Walkowicz, miasto pozbyło się większości szkolnych stołówek. Przejęli je ajenci. Kraków zaoszczędził w ten sposób ok. 20 mln zł rocznie, ale rodzice muszą płacić za obiady dwa razy więcej. To nie podoba się wielu mieszkańcom miasta.

Wraz ze zmianami w funkcjonowaniu stołówek stworzyliśmy jednak program osłonowy dla najuboższych. Miasto dopłaca do obiadów tym rodzinom, które spełniają kryterium dochodowe, którego próg jest ustawiony dość wysoko. Nie możemy dopłacać każdemu bez względu
na dochody. Nie przypominam sobie, by rodzice zgłaszali w urzędzie ten problem. Jako dyrektor Wydziału Edukacji nie miałam ani jednej interwencji świadczącej o tym, że rodzice oczekują niższych opłat, co oczywiście nie oznacza, że takie sytuacje nie występują.

Ja natomiast doskonale pamiętam te protesty rodziców sprzed kilku lat kiedy zmiany były wprowadzane

Protestowali pracownicy szkół, obawiając się o utratę miejsc pracy, a tym samym, co zrozumiałe, o utratę źródła utrzymania siebie i swoich rodzin. Jednak zdecydowana większość z nich, przy pomocy Miasta, odnalazła się w nowej rzeczywistości – osoby te założyły firmy świadczące usługi w tych samych szkołach.

Do naszej redakcji kilka dni temu zgłosiła się mama, która ma w jednej szkole czworo dzieci. Miesięcznie obiady dla nich kosztuje ją ok. 700 zł, bo zamiast 4 zł płaci obecnie 8,50 za jeden posiłek, a ponieważ przekracza próg dochodowy pomoc miasta jej nie przysługuje. Twierdzi, że podobny problem ma wielu pracujących rodziców.

Może powinno się wprowadzić zasadę, że rodzeństwo płaci mniej za posiłki, ale to jest kwestia indywidualnego wynegocjowania umowy z ajentem przez dyrektora. Zarekomenduję dyrektorom takie rozwiązanie, ale proszę pamiętać, że dyrektor szkoły w szczególnie uzasadnionych przypadkach może udzielić pomocy w formie bezpłatnego posiłku. Przyznanie takiej pomocy nie wymaga ani ustalania sytuacji rodziny w drodze rodzinnego wywiadu środowiskowego, ani wydania przez ośrodek pomocy społecznej decyzji administracyjnej, takich obiadów codziennie wydaje się około pół tysiąca.

Rozmawiała Anna Kolet-Iciek
Fot. Bogusław Świerzowski/krakow.pl

Dodaj komentarz

Newsletter

Chcesz wiedzieć więcej? Zapisz się na newsletter.

made in osostudio